wtorek, 28 sierpnia 2012

Leave Out All The Rest Part 1.

Na początek daję wam próbkę tego co napisałam. Zastanawiałam się nad tym przez kilka dobrych dni i stwierdziłam że chyba się nadaje. Jest to wstęp do opowiadania nad którym jak na razie cały czas pracuję, i sądzę że trochę ono potrwa. Mam nadzieję że mimo swej początkowej nijakości wam się spodoba :)


Byłam tam, w samym środku rozwrzeszczanego tłumu, który oczekiwał tylko tego, kiedy na scenę wejdą ich ulubieńcy. Wokół mnie rozchodziły się przeróżne odgłosy. Wszyscy krzyczeli, piszczeli, nucili teksty piosenek, a ja tylko stałam z przodu, kurczowo trzymając się metalowej barierki, która nie raz już podczas tego szalonego dnia uchroniła mnie od przepchnięcia przez wielki tłum chcący być jak najbliżej sceny. Wyjęłam telefon, by zobaczyć, która jest godzina, dokładnie 22:40. "Zaraz wejdą" - pomyślałam sobie. Myślałam o tym, że ujrzę ich, tak właśnie ich, Linkin Park, najlepszy zespół świata, na którym się wychowałam i który towarzyszył mi od prawie że 13 lat mojego życia, który wniósł w nie więcej niż ktokolwiek. Co prawda, był to już mój 6 koncert LP w życiu, jednak zawsze każdy działał na mnie tak samo. Nie mogłam opanować swoich emocji i uczuć związanych nie tylko z muzyką i nimi jako zespołem, nie mogłam powstrzymać się od płaczu i krzyku, mającego pokazać im jak ich kocham. A kocham, naprawdę bardzo mocno, zwłaszcza Jego. To On jest powodem wielu moich rozterek i tym bardziej wzmagających się uczuć, to przez Niego nie jednokrotnie nie spałam po nocach, a wszystko to z miłości do tej jednej osoby. Owszem, kocham cały zespół, miłością muzyczną, jak ja to nazywam. Ale z nim jest inaczej, go jako jedynego kocham miłością nie tylko związaną z muzyką. Kocham go jak kobieta kocha mężczyznę swojego życia, bezgranicznie i prawdziwie, jak nastolatka kocha swoją pierwszą szkolną miłość, jak kocha się ukochanego z którym chce się spędzać każdy dzień, godzinę, minutę, sekundę i tak przez całe życie. I mimo iż nie znałam go osobiście, to wiedziałam że kocham go nad życie i nigdy się to nie zmieni. W tym właśnie momencie moje przemyślenia przerwało wejście na scenę Rob'a, Joe'go, Brad'a i Phoenix'a, a zaraz po nich Chester'a oraz Jego. Tego, którego kochałam nad życie, nad wszelkie normy i zasady. Łzy mimo woli po płyneły z moich oczu, a ekstaza jaką poczuł tłum wokół mnie udzieliła się też mi. Oczy Mike'a zaświeciły się z radości i zdumienia, tak to były te uczucia na pewno, czułam to. Właśnie w tym momencie przyłożył mikrofon do ust i z uśmiechem na ustach zaczął rapować pierwszą zwrotkę A Place For My Head.

Na dobry początek :)


Cześć :) Nazywam się Cass, mam 15 lat i jestem fanką Linkin Park. Stworzyłam ten blogby dodawać tu swoje opowiadania o miłości damsko-męskiej (związane z LP) czasami Bennody lub opowiadania o zupełnie innej tematyce z ludźmi z innych lubianych przeze mnie zespołów. Dopiero teraz zaczęłam pisać, po dość długiej przerwie, tak więc proszę o wskazówki gdybym o czymś zapomniała. Jak chodzi o owe opowiadania, na porno nie liczcie. Czasami może być ostrzej, ale nie do tego stopnia.


Od razu mówię, jeśli jesteś homofobem czy kimkolwiek takim, to lepiej stąd wyjdź. Ty tego nie lubisz ja to szanuję, więc ty uszanuj to, że ja mam inne zdanie i to lubię.