czwartek, 1 listopada 2012

Leave Out All The Rest Part 9.


Kabuuumtsss...no i jestem z Part'em numer operacyjny 9 :D Hmm...co tu dużo mówić...chyba nie ma co się rozpisywać. Mam wrażenie że pierwsza część jest trochę taka...hmm...dziwna ? Ale po za tym myślę że chyba jest ok i mam ogromną nadzieję że Wam się spodoba, bo powiem szczerze że denerwuję się bardzo tym co będziecie myśleć ;p Dziękuję bardzo Wam Wszystkim za komentarze tutaj, na fejsie i na Twitterze :) Na prawdę wiele One dla mnie znaczą i przepraszam niektóre osoby np. witness za to że nie odpisuję na nie, ale niestety nie mam jak oprócz Twittera, fejsa i Google+ na którym nie zawsze Wszystkim da się wstawić komentarz czy coś :) Ojj no...znowu się rozpisałam xD No nic...zapraszam Was do czytania i mam nadzieję że Wam się spodoba :D Pozdrawiam, Cassandra ;p

Szukam zaufania i znajduję je w Tobie
Każdego dnia w czymś innym
Otwarty umysł na inny pogląd
I nic innego się nie liczy
Nigdy nie zależało mi na tym co inni robią
Nigdy nie zależało mi na tym co inni wiedzą
Ale ja wiem...

- Zamknij oczy - prosi Mike z resztą chłopaków szeroko się do mnie uśmiechając, a ja mimo lekkiego zdziwienia ich prośbą, robie to o co mnie proszą.
- Tylko nie podglądaj ! - prosi Phoenix.
- Dobrze. Obiecuję, że nie będę – przytakuję, mimo iż ciekawość mnie zżera.
- Teraz chodź i nie otwieraj oczu - mówi Mike biorąc mnie za rękę i prowadząc tak abym na coś nie wpadła. Nie protestuję i idę zgodnie z tym jak mnie prowadzi mój ukochany. Czuję jego dotyk - tak delikatny, jak gdybym była bardzo kruchą, porcelanową filiżanką bądź czymś w tym rodzaju. Cały czas przechodzą mnie dreszcze spowodowane dotykiem Shinody, ciekawością, podnieceniem i Bóg jeden wie czym jeszcze. Po przejściu kilku metrów słyszę zgrzyt kluczyka w zamku, jednak nadal panuję nad sobą i mimo wielkiej chęci ujrzenia co się dzieje - nie otwieram oczu. Dalej idę za wskazówkami Mike'a i cały czas pilnującego kierunku moich zmierzań Chester'a. Nie wiem co mam o tym myśleć. Z jednej strony jestem tak strasznie ciekawa tego co ujrzę, a z drugiej zastanawiam się o co może im chodzić. No przecież...raczej nie mają dla mnie jakiejś super świetnej niespodzianki, bo znają mnie w miarę dobrze dopiero od wczoraj i raczej wątpię by tak od razu z kopyta uznali mnie za wielką przyjaciółkę zespołu. No ok, jestem ich fanką, ale przecież to nie jest powód do tego by samo LP robiło mi wielkie niespodzianki i w ogóle. Hmm..sama już nie wiem...Nagle zostaję zatrzymana przez Mike'a:
- No więc, chyba możesz otworzyć już oczy - mówi Mike. Nie wiem dlaczego ale mam dziwne wrażenie, że w jego głosie słychać delikatne zdenerwowanie i spięcie... Mimo to podnoszę powoli powieki, a moja ciekawość i podniecenie nagle zamieniają się w nieodpartą radość. Słysząc słowa Mike'a nie mogę opanować zdziwienia i radości które wspólnie prą na mnie z taką siłą, że nie mam zielonego pojęcia co powiedzieć czy zrobić.
- To dla Ciebie. Twój taki kącik, a w zasadzie miejsce do komponowania, rozwijania swoich pasji, pisania, współpracy z nami no i w ogóle - Mike uśmiecha się do mnie szeroko, a na jego twarzy delikatnie maluje się niepewność zmieszana z radością. Po chwili milczenia, z oczami wywalonymi jakby zaraz miały mi wylecieć,  zbieram się do kupy i mimo iż nadal nie mam pojęcia co zrobić, daję się ponieść emocjom:
- Boże...ja, ja nie wiem co powiedzieć...naprawdę to dla mnie ? - pytam z niedowierzaniem, czując jak do moich oczu napływają łzy szczęścia.
- Tak - odpowiada cały zespół.
- Wiesz, tak żebyś była blisko nas i mogła rozwijać swoje pasje razem z zespołem który jak sama mówisz - kochasz - uśmiecha się szeroko Rob.
- Tak - uśmiecha się Brad - w sumie to Mike wpadł na ten pomysł, a my z chłopakami bez wahania się na niego zgodziliśmy.
- O jeju... - musisz się ogarnąć Cosgrove, musisz się ogarnąć - Boże, nawet nie wiecie ile to dla mnie... - nie mogę nic dalej z siebie wydusić, tak więc nie robię nic tylko rzucam się na stojącego obok mnie Mike'a i przytulam go z całej siły. Potem robię to samo z resztą zespołu. Płaczę ze szczęścia jak małe dziecko. Nie mogę nic z siebie wydusić...tylko płacz i płacz. Po dobrych 20 minutach, chłopakom udaje się mnie uspokoić, a ja w końcu odzyskuję zdolność mówienia.
- Boże, dziękuję Wam, naprawdę bardzo Wam dziękuję ! Jesteście...kochani...o Jezu no, kocham Was po prostu, jesteście najlepsi i w ogóle... - uśmiecham się do nich, wycierając jeszcze raz oczy chusteczką i ścierając przy tym resztę rozmazanego pod okiem tuszu.
- Dziękujemy, ale naprawdę nie musisz nam dziękować - mówi Phoenix.
- Prawda jest taka, że gdyby nie ty to pewnie byśmy tego w ogóle nie zrobili - uśmiecha się Joe.
- Tak, to fakt... Zainspirowałaś nas i zrobiliśmy to dla Ciebie bo jesteś wyjątkową fanką o której nie sposób zapomnieć i z którą nie sposób nie utrzymać dalszego kontaktu - mówi Chester uśmiechając się do mnie i wymieniając spojrzenia z chłopakami, którzy również uśmiechnięci mu przytakują.
- Dziękuję za komplement, ale naprawdę...nawet jeśli, to nie musieliście tego dla mnie robić...przecież to wasze studio, będę Wam zajmowała miejsce i w ogóle - zaczynam z niepewnością w głosie.
- Naprawdę nie będziesz nam przeszkadzała - z uśmiechem mówi Mike
- Wręcz przeciwnie ! Będziesz nam potrzebna i będziesz zawsze obok nas...wiesz, my dla naszej fanki, nasza fanka dla nas - uśmiecha się Rob.
- Ej, ej...ty tutaj nie wyrywaj ! Pamiętaj że Miranda to dobra dziewczyna, a ty takie zwodzisz. Także się przymknij kochasiu ! - prześmiewczo mówi Joe.
- Pff...czy ja coś robię ?! - z niedowierzaniem wymalowanym na twarzy i miną ze stylu "Are you fucking kidding me ?!" pyta Rob.
- No oczywiście że nic... - odpowiada Brad, uśmiechając się zalotnie i znacząco poruszając brwiami. Wszyscy zaczynamy się śmiać. Dalej rozmawiamy i rozmawiamy oraz robimy tysiące rzeczy w moim - jak powiedział Mike - studiu. Po około 4 godzinach rozmowy, śmiechu i pobrzękiwania na różnych instrumentach, Rob stwierdza że czas coś zjeść i wraz z Bradem, Phoenix'em i Mike'iem wychodzi by przynieść jedzenie do studia. Ja nadal siedzę i rozmyślam o tym fantastycznym pomieszczeniu. Ehh...jakie to dziwne, że jeden z pozoru normalny pokój może sprawić człowiekowi tyle radości. Naprawdę, to aż niepojęte jak kilka ważnych dla człowieka osób może zrobić coś, co tak go ucieszy że nie może wydusić z siebie słowa, a jedyne co udaje mu się zrobić to popłakać się z radości i wszystkie te osoby przytulić. Na prawdę, Linkin Park i jego członkowie to jedne z najważniejszych osób w moim życiu. Mike jest dla mnie bardzo ważny...w końcu go kocham. Jednak Chaz, Rob, Brad, Phoenix i Joe też są dla mnie ważni do granic możliwości. Heh...z jednej strony to dziwne, jednak sądzę, że są Oni tak samo jak dla mnie ważni, jak dla każdego fana. Dla każdego, kto kocha ich muzykę, dla każdego,  kogo właśnie ta wspaniała muzyka doprowadza niejednokrotnie do płaczu, wzruszenia, bądź zupełnie odwrotnie - polepsza jego nastrój tak, że aż chce mu się skakać, śpiewać wraz z Chester'em, rapować z Mike'iem i w ogóle...w tym momencie moje rozmyślania przerywa Chester.
- Miranda ? Hmm..tak w sumie to...chciałem się Ciebie z Joe'm o coś zapytać, ale nie za bardzo wiedzieliśmy jak to zrobić i no wiesz.. - pyta z lekkim zakłopotaniem.
- Tak ? Pytajcie o co chcecie. Obojętnie o co się zapytacie i tak Wam odpowiem - mówię, delikatnie się uśmiechając.
- No bo, dzisiaj rano kiedy zauważyliśmy, że kłócisz się z tym gościem i w ogóle, to oczywiście przypadkowo słyszeliśmy też Waszą rozmowę o...no o Mike'u - patrzy na mnie z powagą i zarazem wsparciem. - Boże...Cosgrove, ale jesteś tępa !
- Ehh...mogę zapytać ile słyszeliście ?
- No...tak się akurat składa, że prawie wszystko - mówi Joe.
- Taa... - odpowiadam, spuszczając głowę w dół. Nie wiem co mam powiedzieć...czuję się strasznie zakłopotana.
- Mirando, jeśli nie chcesz nam nic mówić to ok, nie musisz, ale równie dobrze jeśli coś Cię męczy to też spokojnie możesz nam o tym powiedzieć...nawet jeśli dotyczy to Mike'a to jeśli nie będziesz tego chciała to On się nie dowie, naprawdę... - mówi Chester chwytając mnie za ramie.
- Tak...ehh, skoro i tak już słyszeliście to dlaczego mam Wam tego nie wytłumaczyć - mówię podnosząc głowę i uśmiechając się smutno - no więc...od czego tu zacząć. Dobra, powiem wprost. Więc, praktycznie od początku kiedy zaczęłam Was słuchać, czyli od 2000 roku, od czasu Waszego debiutu...no, od tamtego czasu jestem zakochana w Mike'u - sama nie wierzę w to co właśnie wyjawiłam najlepszym przyjaciołom mężczyzny którego kocham. Sama nie mogę uwierzyć w to, że powiedziałam o tym swoim idolom...
- Domyśliliśmy się - odpowiada Joe, uśmiechając się wspierająco.
- No i...dlatego umówmy się szczerze - nie miałam nigdy jakiegoś prężnie działającego życia miłosnego. Miałam kilku chłopaków, z dwoma co prawda, w tym z Dominikiem byłam w poważnym związku, ale...i tak kocham Mike'a.
- To dlatego ten cały Dominik tak Cię traktuje ? - pyta Chester.
- Tak...On, On po prostu jest zazdrosny, chorobliwie, cholernie, do maksimum... Zawsze myślał, że prędzej czy później go pokocham. Bo Wy, jako ludzie sławni nie jesteście dla mnie hmm...osiągalni, tak...to chyba dobre słowo. Przez tą całą zazdrość strasznie się zmienił. No i skutki tej zmiany sami widzieliście dzisiaj rano - dalej opowiadam ze smutkiem.
- Spokojnie - mówi Joe - nie przejmuj się tym baranem. To zwykły palant, który uważa, że Jesteś jego własnością i że może Tobą pomiatać. Dobrze zrobiłaś pokazując mu dzisiaj, że tak nie jest. Na prawdę, Miranda, nie przejmuj się. Zaraz przyjdą chłopaki z żarciem, pogadamy i od razu się rozweselisz. Jak chcesz to Chaz weźmie gitarę i zagra Ci głupią piosenkę. Chester dawaj ! - Chester słysząc to uśmiechnął się i zaczął śpiewać:


 I like lollipops, and you like unicorns, 
oh yeahh...unicorns and lollipops, 
unicorns and lollipops oh yeah, 
unicorns and lollipops, 
unicorns and lollipops oh yeah...
I like unicorns, and you like lollipops, oh yeah...
I like unicorns, and you like lollipops, oh yeaahhh..


Chester skończył grać i uśmiechnął się szeroko. Widząc że się rozweseliłam, a na moją twarz wstąpił delikatny uśmiech, Joe już bez gitary dalej kontynuował:

Unicorns and lollipops 
oh yeah oh yeah.

A Chaz razem z nim:

Unicorns and lollipops ohh yeah ohh yeah...
unicorns and lollipops oh yeah oh yeah...
oh yeah oh yeah oh yeah oh yeah...


W tym momencie do studia weszli Mike, Rob, Brad i Phoenix, którzy również przyłączyli się do nich. Teraz nie mogłam już zachować powagi. Zachowanie jej graniczyło z cudem, tak więc roześmiałam się widząc jak Mike i reszta śmiesznie gestykulują udając raperów i robiąc dziwne miny. Po jakiś względnych 5 minutach wygłupów, wszyscy się uspokoili, a Hahn dał znać o swoim głodzie pytając:
- Ejj, to co z tym żarciem ?
Dalej rozmawialiśmy, śmialiśmy się i tak aż do wieczora. Mike znów odwiózł mnie do domu. Po drodze mówiliśmy o różnych rzeczach. Mike opowiadał mi o swoich dzieciach i w ogóle, a na koniec standardowo uściskaliśmy się, a kiedy On odjechał, wróciłam do domu. Zastanawia mnie tylko jedno. Mike Ciągle mówił o swojej rodzinie, dzieciach, przyjaciołach, żonach Brad'a, Chester'a i reszty. Zdziwiło mnie trochę, że mówił o wszystkich, ale nie wspomniał o swojej. Ehh...może to głupota, a ja jak zawsze się nią przejęłam. A może nie ? Sama już nie wiem...

***

Minęło już kilka tygodni od czasu kiedy poznałam osobiście Linkin Park. Od momentu kiedy dostałam od nich studio, praktycznie codziennie po wykładach siedzę z nimi i jak nie gram to śpiewam, jak nie śpiewam to piszę i tak w kółko. Nie stworzyłam na razie nic konkretnego. Napisałam kilka nawet dobrych tekstów, kilka linii melodycznych, przypomniałam sobie nawet stare, dobre czasy The Enemy's Gate kiedy trochę poscreamowałam z Chaz'em. Fakt faktem, lubię śpiewać i komponować sama, jednak jeszcze bardziej uwielbiam robić to z kimś, a najlepiej takim, z kim się rozumiem. Tak właśnie było w The Enemy's Gate. Tak też jest pomiędzy mną a chłopakami. Rozumiemy się praktycznie bez słów. Czasami na myśl wpada mi pomysł aby zmienić jakieś zdanie w tekście, a przykładowo Brad już je zmienia. To jest piękne. Na prawdę, czuję że jestem w zespole, chociaż logiczne, że przecież nie jestem. Aktualnie siedzę w studiu i coś bazgrolę. Nie wiem nawet sama co. Nagle zauważam Mike'a. Stoi w drzwiach i bacznie mnie obserwuje. Ma w oczach ten sam błysk co zawsze. Nadal nie wiem czym jest on spowodowany i nadal męczę się rozważaniami na temat tego skąd on się bierze.
- Hej - uśmiecham się do Mike'a, który podchodzi i siada na fotelu na przeciwko mnie.
- Co tam rysujesz ? - patrzy zaciekawiony.
- Ahh...wiesz, że sama nie wiem ? hmm...pomyślmy, panda z hipopotamem, podciągnięta lamą i krokodylem oraz delikatnie zalatująca koniem i eee...żyrafą ? Sama nie wiem... - zastanawiam się, ale widząc rozbawienie w oczach mężczyzny sama delikatnie się uśmiecham - wiesz, w sumie to bardziej rozmyślam niż rysuję. A rysuję chyba to o czym przelotnie sobie pomyślałam. Wiesz, tak w przerwie pomiędzy właściwymi rozmyślaniami - uśmiecham się mocniej.
- Heh...a o czym tak rozmyślasz jeśli można wiedzieć ? - z zaciekawieniem patrzy mi głęboko w oczy, a ja powoli zaczynam się zatapiać, jednak nadal nad sobą panuję.
- O niczym ważnym, na prawdę - nadal się delikatnie uśmiecham - a tak w ogóle, gdzie reszta ?
- Poszli już do domu. Przecież się z Tobą żegnali ! - śmieje się Mike, nadal bardzo głęboko patrząc mi w oczy. Wymiękam, naprawdę wymiękam, ale nadal dzielnie się trzymam...tak przynajmniej sądzę...
- Serio ? Jezu, ale musiałam się zamyślić, że nawet tego nie zauważyłam - śmieje się sama z siebie.
- Tak. Na prawdę byłaś chyba mocno zaabsorbowana, bo stałem w tych drzwiach dobre 15 minut, a zauważyłaś mnie dopiero przed chwilą - śmieje się mężczyzna, a jego piękne, brązowe oczy, głęboko wpatrzone w moje, błyszczą radośnie. Nie wiem dlaczego, ale czuję się jakby Mike patrząc mi w oczy, zaglądał w najgłębsze czeluście i zakamarki mojej wyobraźni oraz myśli. W sumie, nie mam nic przeciwko temu. Sama wpatruję się w jego oczy tak głęboko, że prawie się w nich rozpływam.

Kiedy patrzę w twoje oczy
Widzę skrępowaną miłość.
Ale kochanie kiedy trzymam Cię
Czy nie wiesz, ze czuję to samo ?

Nagle brunet delikatnie przybliża się do mnie tak blisko, że czuję na szyi jego ciepły oddech. Czuję jego zapach, bliskość, zaczynam cała drżeć, a serce bije mi w piersi jak oszalałe. Mimo wszystko jest mi bardzo przyjemnie, czuję narastające delikatne podniecenie kiedy mężczyzna przybliża się coraz bardziej. Nie mam pojęcia co zrobić, jednak w tej chwili zdaję się tylko i wyłącznie na swoje oszalałe od bliskości ukochanego instynkty. Z każdym oddechem Mike'a płynącym po mojej skórze czuję przyjemne wstrząsy i drżenie nie tylko całego ciała, ale też serca. Nigdy nie czułam się tak jak teraz. Nigdy nie byłam aż tak podniecona, nigdy aż tak nie drżałam w obecności żadnego mężczyzny. Czuję, że jeśli za chwilę ja albo On czegoś nie zrobimy to wybuchnę. Czuję, że On czyta z moich odruchów, gestów, z gęsiej skórki na rękach. Czuję jego usta delikatnie muskające moją szyję, jakby chciał aby przyjemne dreszcze jeszcze bardziej mną manipulowały. Wiem, że delikatnie się uśmiecha czując jak drżę z podniecenia. Kiedy już doprowadza mnie do stanu, w którym praktycznie odpływam, chwyta mnie za podbródek, delikatnie przyciąga i sunie swoimi miękkimi wargami po moich. Jego dłonie spoczywają na moich policzkach i szyi. Manipuluje mną i moimi instynktami z ogromną łatwością. Kiedy czuję już, że dłużej nie wytrzymam, że pragnę by w końcu to zrobił, namiętnie, a zarazem z ogromną delikatnością wpija się w moje wargi. Wpija się jak gdyby sam pragnął ich od dawna. Jak gdyby sam czekał aż nadejdzie odpowiedni moment by to zrobić. Zaczynamy się całować. Najpierw delikatnie, potem coraz namiętniej. Dreszcze i drżenie ustępują miejsca walącemu jak młot sercu i nierównemu, płytkiemu oddechowi. Robimy to coraz mocniej, jak gdyby żadne z nas nie chciało ustąpić drugiemu, jak gdyby każde chciało pokazać drugiemu jak bardzo, oraz od jak dawna tego pragnęło. Nasze języki łączą się w coraz szybszym tańcu, w którym żaden nie chce zakończyć pieszczot. W końcu po około 10 minutach odrywamy się od siebie. Żadne z nas nic nie mówi. Po prostu nadal trzymając się za policzki i nie oddalając się od siebie, patrzymy sobie głęboko w oczy. Po chwili Mike znów wpija się w moje usta. Tym razem nasze języki tylko delikatnie się drażnią. Kolejny taniec odbywa się za kolejnym i kolejnym i kolejnym i kolejnym razem. Mija kolejna godzina, nie wiem już nawet która jest. Mam to gdzieś. Liczy się tylko ta chwila, tylko Mike, tylko ja i Mike. Siedzimy w ciszy wtuleni w siebie, nic nie mówiąc. Czuję się bezpieczna, czuję bicie jego serca, jego ramowy oddech, ciepło. To najpiękniejsza chwila jaką przeżywam w życiu. W końcu nie dzieje się ona na jawie, tylko w rzeczywistości. W głębi duszy nie mogę uwierzyć w to co się stało. Spełniły się moje marzenia, te najbardziej skrywane, o których miało okazję wiedzieć tylko nieliczne grono osób. Nagle przypominam sobie o czymś ważnym, czymś, co niszczy wszystko o czym dotychczas myślę. Cicho mówię:
- Mike ?
- Tak - delikatnie wyszeptuje mój ukochany.
- Co, co z Anną ? Przecież to Twoja żona - pytam szeptem z niepewnością w głosie.
- Nie myśl teraz o tym. Nie myśl o Niej, proszę... Mirando, wszystko Ci wyjaśnię, ale nie teraz, proszę.
Odpowiadam mu pocałunkiem, po czym znów wtulam się w jego miękki tors.
- Dobrze kochany, dobrze...


Fragmenty tekstów pochodzą z piosenek: Nothing Else Matters, Metallica oraz November Rain, Guns n' Roses.