poniedziałek, 20 kwietnia 2015

Through The Dark: Prolog

W tym momencie nie ukrywam że przydałoby mi się jakieś epickie wejście...jak nie fanfary to chociaż na bębnach jakiś wstęp budujący napięcie. Tak na serio to nie myślałam że tak szybko mi to pójdzie, miło się zaskoczyłam i dzięki temu daję wam prolog nowego opowiadania o którym pisałam w zeszłym tygodniu. Mam nadzieję że będzie się wam podobać, chociaż wiadomo że to dopiero prolog i średnio jest co oceniać, ale liczę na was! Po przeczytaniu dajcie chociaż mały znak życia w postaci komentarza pod spodem i skrobnijcie coś na temat tego czy wam się podoba czy też nie. Pozdrawiam, Cassandra ;)


"Chcę powodzi, chcę oceanu,
które zmyją moje zmieszanie."


Pięcioletnia Demi obudziła się w środku nocy. Delikatnie podniosła się do pozycji siedzącej, przetarła oczka i powoli przystąpiła do zejścia z dość wysokiego jak dla niej łóżka, należącego do jej starszego o dziesięć lat brata. Obudziły ją niepokojące głosy dochodzące jak się domyśliła z salonu mieszczącego się na parterze domu. Gardłowe krzyki, które od razu rozpoznała. Należały do jej brata i za pewne pijanego ojca. Dźwięki tłuczonego szkła zaniepokoiły ją bardziej niż zawsze. Do odgłosów bicia i krzyków była już przyzwyczajona. Od śmierci mamy słyszała je bardzo często, najczęściej w ciągu ostatniego roku, kiedy ojciec postanowił wyżywać się na jej bracie za wszystko czego by nie zrobił. Trzeba przyznać że jak na pięcioletnią dziewczynkę, Demetria była nadzwyczaj dojrzała, rozumna, bystra i przebiegła. Wiedziała co zrobić żeby ojciec skończył obijać Chestera. Szybko wyszła z pokoju brata, podbiegła do schodów i z aktorskim już wyczuciem udała potknięcie i upadek. Kiedy wylądowała na podłodze salonu, jej ojciec szybko oderwał się od okładania jej brata pięściami i chwiejnym krokiem podbiegł do niej. Nie ważne że odgrywała tę scenkę po raz nie wiadomo który, ojciec i tak nigdy nie pamiętał że takie coś miało miejsce przedtem. Zazwyczaj był tak bardzo pijany że zdarzało się nawet że na drugi dzień z ojcowskim przejęciem zajmował się Chesterem i dziwił się co mu się stało że znów ma obitą twarz. Za chwilę przypominał sobie że to może być jego sprawka, wtedy szybkim, stanowczym krokiem byłego wojskowego, udawał się do salonu, wyjmował z barku pierwszą lepszą pełną butelkę, szedł do swojej sypialni, zamykał drzwi na klucz i tam topił swój ból do czasu, aż nie opróżnił zawartości jednej flaszki. Wtedy udawał się po następne 3-4 i znów jak najszybciej i z pełną desperacją zamykał się w swojej sypialni. Potrafił z niej nie wychodzić przez następne kilka dni. Zazwyczaj wtedy nie odbywały się jego pijackie sceny i kolejne procesy obijania Chestera. Najgorzej było kiedy wziął ze sobą tyle alkoholu że starczyło mu to na kilka dni. Wtedy wychodził z pokoju w pijackim amoku i był gotów zniszczyć wszystko co stanęło mu na drodze. Jedyną osobą której nigdy nie śmiał tknąć i obojętnie ile wypił, nigdy nie zrobił jej najmniejszej krzywdy, była oczywiście jego mała córeczka. W tej chwili uklęknął przy niej i wziął ją w swoje objęcia pytając czy nic się jej nie stało. Kiedy mała podniosła się i ocierając lekko otarte kolana z bladym aktorskim uśmiechem odpowiedziała że nie, ojciec uśmiechnął się i mrucząc pod nosem że jest jego kochaną silną córeczką, mocno cmoknął ją w policzek, po czym począł wtaczać się po schodach na górę, krzycząc przy tym do Chestera, aby się nie mazał, brał przykład z młodszej siostry, wstawał i szedł spać. Mała Demi odczekała, aż usłyszała odgłos zatrzaśnięcia drzwi sypialni ojca i odetchnęła z ulgą. Po pocałunku ojca musiała przez chwilę odczekać, zanim zrobiła jakikolwiek ruch, gdyż pijacki ojcowski oddech tak ją zamroczył że przez chwilę miała wrażenie że zaraz przewróci się na podłogę lub co gorsza zwymiotuje. Gdy odzyskała świadomość, szybko podeszła do brata i uklękła przy jego głowie, unosząc ją lekko i opierając na swoich kolanach. Cała twarz Chestera była we krwi. Dziewczynka w myślach oceniła że dzisiaj ojciec obszedł się z nim wyjątkowo okrutnie. Krew płynęła dużą strugą z łuku brwiowego, nosa i wargi zaledwie piętnastoletniego chłopaka. Demetria rozejrzała się wokoło i zauważyła odłamki szkła na podłodze i dywanie, które pochodziły z rozbitej butelki po jakimś alkoholu. Lekko uniosła głowę jęczącego z bólu brata, pierwsze co zobaczyła to krew na swoich spodenkach od piżamy. Nie pochodziła ona jednak z twarzy brata, co mała szybko zauważyła widząc mocno krwawiącą ranę z tyłu jego głowy. Nie zwlekając dłużej, wstała i zbierając wszystkie swoje siły podniosła brata, który ostatkami sił, był zdolny chodzić. Kiedy Chester z pomocą małej doczołgał się do swojej sypialni, położył się na łóżku, a Demi z prędkością błyskawicy pobiegła do łazienki po apteczkę. Opatrzyła starszego jak najlepiej umiała, a biorąc pod uwagę jej jakże młody wiek, robiła to nadzwyczaj dobrze, choć momentami trochę nieporadnie. Miała do tego talent, Chester mimo bólu lubił kiedy Demetria to robiła. Zawsze mówił że robi to tak samo delikatnie i podobnie jak mama, która pracowała jako pielęgniarka. Po godzinie dziewczynka skończyła i zauważyła że za oknem zaczyna się przejaśniać.
- Idź spać kochanie, poradzę sobie - Chester prosił siostrzyczkę, aby ta poszła, jednak ona była nieugięta i z uporem obwieściła mu że zostanie z nim przynajmniej do czasu aż nie zaśnie. Chłopak nie miał siły stawiać oporu i ustąpił młodszej, która dała mu delikatnego buziaka w obity policzek, a następnie położyła się na małej kanapie na przeciwko jego łóżka i okrywając się kocem, ułożyła się tak, aby móc spokojnie go obserwować. Nie obchodziło jej to że na rączkach i piżamie ma krew brata, jedyne co było dla niej w tej chwili ważne to pilnować go jak oka w głowie. Kiedy zasnął, ona też próbowała, jednak nie mogła. W jej głowie była masa przeróżnych myśli, które tłoczyły się i nie dawały jej spać. Zasnęła dopiero kiedy na dworze zrobiło się już jasno. Obserwowała wpadające przez duże okno poranne promienie słońca, aż w końcu wpadła w sidła mocnego snu.


Cytat: Linkin Park feat. Daron Malakian - Rebellion.