piątek, 9 listopada 2012

Leave Out All The Rest Part 10.


Cześć Wam Wszystkim ! No więc mamy już 10 Part Leave Out All The Rest :) Ahh...jak ten czas szybko leci. Dopiero co zakładałam bloga i myślałam czy ktoś w ogóle będzie czytał te moje wypociny, a teraz proszę :) Bardzo Wam Wszystkim dziękuję za wszystkie komentarze, komplementy, za porady, wskazywanie mi błędów no i przede wszystkim za to że w ogóle to czytacie :) Na prawdę...bez Was ten blog jak i moje opowiadanie pewnie by nie istniały :) Wierzcie mi że na serio to Wszystko bardzo wiele dla mnie znaczy i mam nadzieję że nigdy Was niczym nie zawiodę :) Kurde no...na sentymenty mi się zebrało xD Ale nic, już taka jestem że lubię wspominać dobre rzeczy ;) Kończę już bo Was zanudzę to swoją sentymentalną paplaniną. Mam nadzieję że Wam się spodoba :D Pozdrawiam, Cassandra ;p


Mógłbym nie spać tylko po to by słuchać jak oddychasz, 
Patrzeć jak uśmiechasz się, gdy śpisz,
Gdy jesteś daleko i śnisz.


Budzę się i czuję Jego wzrok na sobie. W pierwszym momencie nie mam pojęcia gdzie jestem, która jest godzina ani co się dzieje. Po chwili orientuję się że oboje jesteśmy w studiu. No tak...pewnie zasnęłam w objęciach Mike'a, a On nie chciał mnie budzić. Ciekawy jest tylko fakt po co chłopakom w studiu rozkładane kanapy, no ale ok...nie wnikam. Otwierając oczy widzę Mike'a leżącego na boku i wpatrującego się we mnie z uśmiechem na ustach. Widząc piękne, błyszczące z radości oczy automatycznie się uśmiecham. W tej chwili nie myślę już nawet o tym która jest godzina, ani od ilu godzin powinnam być w domu. Nie obchodzi mnie to. Ważne, że jestem tutaj, teraz, z Mike'iem, sama i patrzę się w jego piękne oczy, a On wpatruje się w moje z takimi samymi emocjami przemawiającymi przez mimikę twarzy.
- I jak się spało ? - pyta z uśmiechem.
- Dobrze. A Tobie ?
- Wiesz, spokojnie mogę powiedzieć, że dawno nie spało mi się tak dobrze - uśmiecha się do mnie jeszcze bardziej promiennie i całuje mnie w czoło.
- Mike, ja...ja przepraszam że Cię o to zapytam, ale...skąd wiedziałeś ? - pytam z delikatną niepewnością, jednak coś silnie popycha mnie w stronę tego pytania.
- Po prostu wiedziałem. Sam nie wiem skąd, ale coś, coś w Twoich gestach, spojrzeniu, uśmiechu dało mi o tym znać. Dało mi znać o tym, że coś do mnie czujesz. Najpierw miałem jeszcze wiele wątpliwości, jednak kiedy wczoraj przypatrywałem się Tobie przez te nieszczęsne minuty podczas których siedziałaś tutaj zamyślona, te wątpliwości zniknęły. Wiesz, tak zupełnie nieoczekiwanie nabrałem pewności, że to musi być to uczucie...no i mam nadzieję że się nie myliłem ? - odpowiada Mike i patrzy na mnie z delikatnie pytającym spojrzeniem.
- Nie, Mike, nie myliłeś się - odpowiadam - ale, poczekaj...co popchnęło Cię do tego ?
- Heh...zawsze wszystko musisz wiedzieć. No więc, jakby to najprościej ująć...może hmm...wczorajsze słowa Chaz'a i Joe'go no i może to że...sam się w Tobie zakochałem - kwituje Mike, a ja sama nie mogę uwierzyć w to co dzieje się w tej chwili. Jeszcze jakiś czas temu nigdy w życiu nie pomyślałabym, że zostanę przyjaciółką Linkin Park, a do tego...człowiek którego kocham od lat (mimo, że moja nadzieja co do związku z nim od zawsze była marna) teraz...wyznaje mi że On też mnie kocha !
- Mike ale...jak to...jeju, jak to mnie kochasz ? Skąd wiesz, że to miłość ? Przecież znasz mnie tak krótko ! Do tego masz żonę, dzieci ? Ja, ja kocham Ciebie od samego początku, od Waszej pierwszej płyty...wiem, może to dziwne, ale kocham Cię od zawsze, od samego początku Waszej kariery...
- Ciii... - mówi Mike przykładając palec do moich ust - po prostu wiem. Miranda, to tak już jest, że jak kogoś kochasz to wiesz to. Po prostu, Boże...jak Ci to wytłumaczyć. Kiedy widzę Ciebie serce wali mi jak szalone, zaczynam zachowywać się jak jakiś szesnastoletni szczeniak idący na pierwszą randkę, zachowuje się jak szaleniec, rozumiesz ? Kiedy wychodzimy ze studia, a ja Cię odwożę to...nie mam kompletnie ochoty się z Tobą rozstawać. A kiedy już się rozstaniemy czuję pustkę, cholerną, ogromną pustkę wypełniającą mnie od środka. Cały czas o Tobie myślę, nie wychodzisz z mojej głowy nawet na kilka sekund ! Nawet kiedy usypiam dzieci, tulę je, bawię się z nimi...nawet wtedy gdzieś w kącie mojego rozumu jest myśl o Tobie, rozumiesz ? Po prostu...po prostu Cię kocham... - teraz to ja przykładam mu delikatnie palec do ust - dobrze Mike, rozumiem, teraz już rozumiem - uśmiecham się, a On delikatnie mnie całuje.
- Mike ?
- Tak ?
- Jest jeszcze jedno...w nocy mówiłeś, że wyjaśnisz mi wszystko co do Anny. Dlaczego w ogóle o Niej nie mówisz i tak dalej. Rozmawiasz i opowiadasz o Wszystkich tylko nie o Niej. O co chodzi ? Po za tym...przecież Ona jest Twoją żoną ?
- Ehh...to nie jest takie proste. Prawda jest taka że wszyscy ludzie, fani, wszystkie media zawsze uważały mnie i Annę za wzorowe małżeństwo. Znają się od młodości, mają dwójkę dzieci, są ze sobą tyle lat, a ich wielka miłość nie gaśnie. Tymczasem hmm...to wszystko to pozory, które razem tworzymy. Jeszcze ponad dwa lata temu nie musieliśmy ich stwarzać... Ale teraz ? Teraz to konieczne. Na okrągło się kłócimy, praktycznie nieprzerwanie od dwóch lat. Kto na tym najbardziej cierpi ? Dzieci oczywiście - mówi Mike ze smutkiem - chodziliśmy już nawet na terapie i inne takie rzeczy. Nic nie pomaga. Praktycznie każda nasza rozmowa kończy się wielką kłótnią i zazwyczaj skutkuje tym, że albo śpię u Jay'a, albo u chłopaków, albo u kogokolwiek innego z moich przyjaciół.
- Mike...ja...wiesz dobrze, że nie mogę rozbić rodziny, nie mogę rozbić małżeństwa...
- Wiem Mirando, wiem, ale...sęk tkwi w tym, że tutaj nie ma już czego rozbijać. To małżeństwo już dawno jest rozbite na kawałeczki, bardzo drobne kawałeczki.
- Tak Mike ja rozumiem, ale i tak...nie chcę zaszkodzić dzieciom, Tobie, Annie i w ogóle.
- Miranda, nikomu nie zaszkodzisz. Jeśli już to pomożesz. A dzieci i tak nie mogą żyć w domu gdzie dwoje ukochanych rodziców na okrągło się kłóci, a jeden praktycznie i tak żyje jakby w tym domu nie mieszkał. Lepiej żeby już mieszkały ze mną i Anną na zmianę niż żeby były świadkami ciągłych kłótni, sprzeczek, trzaskania drzwiami i krzyku, nie mam racji ?
- Mike, wiem, ale i tak...i tak czuję się podle. Wiesz o co mi chodzi... W końcu z Anną jesteście małżeństwem od lat. Ona jest przyjaciółką chłopaków, ich żon, przyjaciółką Wszystkich Twoich przyjaciół. A ja ? Co ja tutaj robię ? Jestem jak pęknięcie przez które nagle rozwala się cały porządek, wszystko! Rozumiesz mnie Mike ? Wiesz o co mi chodzi ? Dla Anny jestem jak intruz, który przyszedł nagle ni stąd ni zowąd i wprowadza zamęt...
- Tak Mirando, wiem. Ale i tak to nie zmienia faktu, że uświadomiłem sobie, że Cię kocham. Kocham Cię nad życie, rozumiesz ? Kocham, jak nigdy nie kochałem żadnej kobiety. Nawet Anny, naprawdę.
- Tak Mike, ja, ja Ciebie też, ja Ciebie też kocham jak nigdy nie kochałam żadnego mężczyzny. Wiesz, tyle lat czekałam na tą chwilę, tyle lat myślałam, że to wszystko to złudzenie, i że po prostu jestem nienormalna. Że to nigdy się nie spełni. A teraz ? Teraz moje największe, najskrytsze marzenie się spełnia...naprawdę. Ale, ja... Ja na razie nie mogę, Mike... Naprawdę nie mogę z Tobą być. Kocham Cię, ale...nie mogę. Sam rozumiesz. Anna, dzieci i to wszystko.
- Rozumiem, rozumiem, ale za bardzo Cię kocham żeby czekać. Jeszcze dzisiaj porozmawiam z Anną o rozwodzie.
- Mike, nie..
- Ciii...- po raz kolejny ucisza mnie ukochany - wiem o co Ci chodzi. Wiem jak się czujesz ale...nie pozwolę na to, aby ta noc, te słowa, te reakcje, odruchy, gesty, pocałunki, to wszystko... nie pozwolę żeby to pozostało tylko wspomnieniem. Na prawdę chcesz aby te wspaniałe chwile odeszły i żebyśmy co dzień się widując, cierpieli po cichu dusząc się w swoim świecie...świecie bez siebie ?
- Mike, Boże, Mike, nie, nie chcę tego ! Ale co poradzę na to, że czuję się jak zwykła dziwka rozbijająca rodzinę ? Co poradzę na to, że Anna i pewnie tysiące innych ludzi, tysiące Waszych wielbicieli mnie znienawidzi ? Znienawidzi mnie za to, że rozbiłam idealną rodzinę. I nie będzie ich obchodziło to, że tego nie zrobiłam i to, że dałam Ci szczęście. Ich będzie obchodzić tylko Wasze rozbite małżeństwo, rozbite przeze mnie, jak zamek ze szkła obrzucony kamieniami.
- Boże Miranda, błagam Cię, nie myśl tak ! Co z tego ? Nikt Cię nie znienawidzi, rozumiesz ? Ja już o to zadbam. A co do tych wszystkich ludzi, naszych wielbicieli...w końcu się z tym pogodzą. Zawsze tak jest ! Mirando, nie możesz się ich obawiać. Nie możesz obawiać się tego co napiszą o Tobie w tępym tabloidzie...bo jeśli będziesz się tym przejmowała to te tępaki Cię zniszczą! Zniszczą Ciebie i Nas ! Na prawdę...nie myśl już o tym... Myśl tylko o Nas...o Naszym wspólnym szczęściu, proszę... - Mike patrzy na mnie błagalnym wręcz wzrokiem.
- Ehh...dobrze, Mike. Ale proszę, nie oczekuj ode mnie wiele...jeśli oczywiście wiesz o co mi chodzi. Nie oczekuj ode mnie, przynajmniej dopóki nie rozwiedziesz się z Anną - ostatnie zdanie przechodzi mi przez usta z takim trudem, że ledwo je wymawiam.
- Dobrze kochanie. Dziękuję Ci, naprawdę dziękuję Ci za wszystko co powiedziałaś przed chwilą i w ogóle, za to, że znalazłaś się w moim życiu.
- Nie dziękuj mi Mike. Dziękuj losowi. Chociaż ja też dziękuję Tobie, za to, że jesteś teraz, tutaj i spełniasz moje marzenia. Kocham Cię - uśmiecham się do Mike'a, który zbliżając się do mnie delikatnie mnie całuje. W tym momencie oboje słyszymy zgrzyt klamki i otwierające się drzwi. Odrywamy się od siebie delikatnie i oboje patrzymy trochę zdezorientowani w stronę drzwi zza których wyłania się Chester, Brad i Phoenix. W pierwszym momencie jedyne o czym myślę to kamień, jaki właśnie spadł mi z serca po ujrzeniu chłopaków. W drugim czuję delikatne zażenowanie i wstyd, który daję mi się zauważyć również na twarzy Mike'a.
- To ładnie ! - mówi jakby zupełnie nie zdziwiony Chester, a Dave i Brad mu przytakują.
- No to my chyba delikatnie przeszkadzamy, także udamy się do pokoju obok.. to jest za drzwi, w celu dalszego nie przerywania Wam jakże miłej konwersacji - mówi jakby wyuczoną formułkę Brad, po czym uśmiecha się głupkowato waląc w ramie Phoenix'a, który ma oczy jak gdyby wjechał mu na stopę trzystutonowy walec.
- Ykhym..ten no..właśnie - ledwo wydusza z siebie Dave, po czym wzorem Chaz'a i Brad'a uśmiecha się hmm...nie chcę go obrażać, ale jak...pedofil... Chester chcąc zakończyć niezręczną sytuację zamyka drzwi z miną mówiącą jakby "If you know what I mean ?". Mi się tylko wydaje, albo Ci faceci nigdy nie dorosną...


***

Pozwól mi przeprosić na początek.
Pozwól mi przeprosić za to, co mam do powiedzenia.
Lecz próbowanie być szczerym, jest trudniejsze niż mi się wydawało.
Ale jakoś zostałem złapany między.


Mimo tego co muszę za chwilę zrobić wracam do domu w dobrym humorze. I mimo, iż wiem że muszę dzisiaj porozmawiać z Anną o tym czego unikałem przez ponad 2 lata, to mam cichą nadzieję, że uda nam się dojść do jakiegoś porozumienia. Nagle, kiedy wchodzę do domu uświadamiam sobie, że to wszystko wcale nie jest takie łatwe jak się wydaje. Owszem, już przedtem wiedziałem, że prędzej czy później i tak do tego dojdzie, ale nie myślałem że w takich okolicznościach. Nie myślałem, że wcześniej uświadomię sobie że kocham inną. Że kocham Mirandę. Teraz i tak nie ma już odwrotu. Kocham ją i chcę się rozwieść. Oprócz tego nie chcę żeby Anna dalej męczyła się przy mnie, nie chcę żeby dzieci dalej były świadkami kłótni, nie chcę żebyśmy wszyscy dalej żyli w toksycznym, pozornie udanym, rodzinnym świecie w którym tak naprawdę od dawna nie jest dobrze ani kolorowo. Tak będzie lepiej...lepiej dla kogo ? Dla Wszystkich. Wiem, może wyjdę na samoluba, ale ja sam wiem, że nie robię tego tylko dla siebie. Robię to dla wszystkich. I mimo, że zostanie mi przywiązanie do Anny...w końcu była i nadal jest moją żoną od 9 lat, to twierdzę, że dobrze zrobię jak z nią o tym porozmawiam. Przemyślałem to podczas dzisiejszego dnia jakiś tysiąc razy i nie mam już żadnych wątpliwości. Omówiłem to z chłopakami, byłem u rodziców...z Nimi tez o tym rozmawiałem, byłem nawet u Shawn'a i Bey. Muszę tylko zebrać się na odwagę. Mike, dasz radę...musisz to zrobić ! Ona doceni kiedy porozmawiasz z nią szczerze i bez ogródek...zawsze doceniała szczerość. Pytanie, czy teraz też będzie w stanie ją docenić. Mam nadzieję że tak. Wchodzę do kuchni i widzę swoją żonę siedzącą przy stole z kubkiem kawy i książką. Zbieram się do kupy i pełnym opanowania głosem zaczynam:
- Hej Anna. Możemy porozmawiać ?
Anna odkłada książkę na stół i ciężko wypuszczając powietrze odpowiada:
- Tak, pewnie że możemy. O czym ?
- Na początek przepraszam, że nawet nie zadzwoniłem że nie będzie mnie na noc, ale pracowaliśmy z chłopakami do późna w studiu i w końcu zasnąłem... - chcę jak najmniej ją zranić. Wiem, że i tak moja prośba będzie dla niej ciosem...tylko dlatego kłamię.
- Wiem Mike, rozmawiałam z Talindą i mówiła, że Chester też zostaję do późna w studiu.
No tak...Chester i Talinda znów teoretycznie ratują mi tyłek. Od dłuższego czasu robią to dość często, ale mniejsza o to.
- O czym chcesz rozmawiać ? - zagaduje po chwili Anna.
- No więc - mówię spokojnym i opanowanym głosem - Anna ja...wiem że to trudne, ale przemyślałem to dokładnie i wiem dobrze, że ty też pewnie myślałaś nad tym nie raz. Tylko proszę Cię, nie myśl sobie że robię to z jakiś innych powodów niż dobro dzieci i nasze. Ja...Anna ja sądzę że powinniśmy się rozwieść - patrzę na jej jakby nieobecny wyraz twarzy i zimne, prawie bezuczuciowe oczy. Ona spuszcza głowę w dół. Widzę, że trudno jest jej się pogodzić z tym co właśnie powiedziałem. Dostrzegam łzę spływającą po jej policzku i czuję się jak drań. Ale wiem, że robię dobrze...mimo tego bólu jaki czuje Anna.
- Mike...powiedz mi tylko jedną, bardzo, bardzo dla mnie ważną rzecz. Ale odpowiedz szczerze, proszę Cię...choćby nie wiem ile bólu miało mi to sprawić, odpowiedz szczerze, dobrze ? - zdławionym i smutnym głosem prosi Anna.
- Dobrze, odpowiem szczerze, choćby nie wiem co to było...
- Mike, wiesz dobrze, że nie jestem ślepa. Widzę jaki ostatnio jesteś i wiem, że nie jest to spowodowane pracą czy czymkolwiek innym. Za dobrze Cię znam żeby nie zauważyć. Mike...dobrze wiem, że już mnie nie kochasz. Za to ostatnio zakochałeś się w kimś innym, prawda ? - pyta patrząc mi prosto w oczy, przepełnionym smutkiem spojrzeniem.


Kiedy odejdziesz
Czy będziesz miał odwagę, by powiedzieć:
Nie kocham cię tak, jak kochałem wczoraj ?


Biorę głęboki oddech:
- Tak Anno...zakochałem się... - patrzę prosto w jej oczy.
- To dobrze, Mike – widać, że wymawia te słowa z ogromnym trudem - z naszego małżeństwa i tak już nic by nie wyszło, oprócz odbijających się gromkim echem na dzieciach i nas kłótni. Dobrze, że się zakochałeś. Wiem, że mnie nie zdradziłeś, znam Cię na wylot i wiem, że nie Jesteś do tego zdolny. Co prawda, nadal Cię kocham... - tutaj robi znaczącą przerwę - ale mimo to z całego serca chcę, abyś był z nią szczęśliwy. Ona musi być na prawdę dobra. Nie zakochałbyś się w niej, gdyby taka nie była - uśmiecha się do mnie blado - na prawdę Mike, nie mam do Ciebie, czy do niej urazy. Jeśli się kochacie to bądźcie razem, będę szczęśliwa jeśli Ty będziesz szczęśliwy.
W tym momencie czuję się jakby Anna czytała w moich myślach i odczytała moje nadzieje co do naszej rozmowy.
- Anna ja...dziękuję Ci, dziękuję Ci za Wszystkie te lata razem, za Otis'a i Megan, za zrozumienie, dobroć, miłość...
- Mike ! Nie dziękuj mi, naprawdę...nie masz za co. Wszystko co mam - mam dzięki Tobie. Na prawdę to ja Ci dziękuję.
Tak właśnie wyglądała nasza pierwsza od ponad dwóch lat normalna rozmowa. Mimo bólu, który ciskał Anną, oboje na zakończenie się przytuliliśmy. Ustaliliśmy, że złożymy wspólnie pozew o rozwód za porozumieniem stron, po to by przebiegł on szybko i aby dzieci nie odczuły go za bardzo. Potem jak gdyby nigdy nic poszedłem sprawdzić co u nich, a następnie zabrałem pościel z sypialni i położyłem się w pokoju dla gości. Nie myślałem o niczym konkretnym, nie mogłem się skupić. Na samo wspomnienie pocałunków Mirandy drżałem. Uśmiechnąłem się sam do siebie po czym szybko zasnąłem.


Fragmenty tekstów pochodzą z piosenek: I Don't Wanna Miss A Thing - Aerosmith, In Between - Linkin Park oraz I Don't Love You - My Chemical Romance.