wtorek, 25 grudnia 2012

Leave Out All The Rest Part 13.


Dzień dobry, cześć i czołem ;p Wstawiam Part 13 i od razu Wam mówię że denerwuję się jak diabli. Przy tym rozdziale na prawdę boję się o to że Wam się coś nie spodoba i mam nadzieję że spełniłam oczekiwania Wszystkich, a jeśli nie to bardzo przepraszam :) Dziękuję za wszystkie komentarze tutaj, na Fb i na Twitterze C: Od razu Wam mówię (żeby potem nie było) że piosenki które w moim opowiadaniu będą piosenkami Mirandy, w rzeczywistości są piosenkami bardzo różnymi stylowo, gatunkowo i bardzo różnych wykonawczyń że tak to ujmę ;p Tak więc nie dziwcie się jeśli np. Miranda jako singiel wyda piosenkę pod tytułem jakimś tam która w rzeczywistości jest piosenką np. Pani Rihanny ;p W ogóle ten rozdział jest bardzo muzyczny i mam nadzieję że nie rozczaruję Was doborem cytatów, bo jest ich na prawdę dużo :D Dobrze, znowu się rozgadałam i zdradziłam Wam chyba za dużo ;p Jeszcze tylko życzę Wam Wszystkim zdrowych, pogodnych, wesołych i radosnych świąt, w gronie rodziny i przyjaciół. Dziewczynom życzę również żeby całe świąteczne obżarstwo poszło w cycki, a chłopakom w klatę ;) Pozdrawiam, Cassandra ;p


Kolejne kłamstwa, za którymi trudno nadążyć, podążają za tobą do domu.


"Wow, drodzy państwo, nikt nie spodziewał się takiego obrotu sytuacji. Znany dotychczas z bycia wspaniałym mężem, ojcem i muzykiem Mike Shinoda (l.35) z Linkin Park, ostatnio coraz bardziej zaskakuje nie tylko swoich fanów, ale i wszystkich swoim dotychczas niespodziewanym zachowaniem. Jak dowiedział się nasz informator kilka dni temu Spike Minoda pobił się z bliżej nieznanym, wysokim blondynem, który jak powiedziała nam jedna z sąsiadek Shinody najpierw czekał na niego przed drzwiami jego mieszkania, a następnie sam wszczął bójkę i sprowokował Shinodę, podobno obrażając jego obecną dziewczynę. Jeśli sąsiadka muzyka mówi nam prawdę to faktem ratującym sytuację jest to, że jest on dżentelmenem. Ciekawostką dodającą pikanterii sprawie, która i tak już jest ostra jak papryczki chili jest to, że podobno młody mężczyzna ma na imię Dominik i jest byłym chłopakiem czarnowłosej piękności, która od pewnego czasu widywana jest prawie na okrągło z Shinodą i resztą składu Linkin Park. Jak udało się dowiedzieć naszym informatorom piękność ma na imię Miranda, ma około 24 lat i pracuje z zespołem nad nie tylko ich, ale i swoim nowym materiałem. Czyżbyśmy mieli do czynienia z miłością w pracy? Może już niedługo obecna dziewczyna jednego z frontman’ów Linkin Park stanie się divą sceny muzycznej i dołączy do kobiet tworzących jej kanon? Aż w końcu, co na to była żona pana Shinody? Mamy nadzieję, że wkrótce dowiemy się o co chodzi w tej całej pogmatwanej historii."


- Ja pierdolę...widziałeś to, widziałeś ? Zaraz mnie szlag trafi - mówię nie mogąc opanować swoich buzujących emocji - najchętniej poszłabym do redakcji tego porąbanego miesięcznika czy co to tam jest i nawaliła po pysku temu całemu redaktorowi od siedmiu boleści.
- Uspokój się Miranda. Nic się nie stało. Wpieprzają się co prawda w waszą prywatność, ale to minie. Kiedyś musi im się znudzić. Zresztą...na pewno pamiętasz jak wpieprzali się po rozwodzie z Samanthą w życie moje i Talindy - mówi pełnym opanowania głosem Chester, próbując mnie uspokoić.
- Uhhrr...no wiem, wiem no, pamiętam, ale no kurczę...nie trafił by Cię szlag jasny ?!
- Wiesz, przynajmniej napisali że Spike jest dżentelmenem - dopowiada Brad uśmiechając się tępawo.
- Wiesz? Bardzo mi pomogłeś! - mówię pełnym ironii głosem.
- O jeju no, próbuję Cię jakoś pocieszyć no. Nikt nie mówił, że jestem w tym dobry.
- Oj, Brad przymknij się już - ucisza go Rob, a Brad robi minę jak hiena której zabrano świeżą zdobycz.
- Pffff... - zaczynam się śmiać, a wszyscy patrzą na mnie z dziwnymi minami - wiesz Brad, to akurat na serio było śmieszne - wycedzam przez śmiech.
- No widzisz Robercik, mądralo, mówiłem, że dam rade ją rozśmieszyć - mówi Brad do Rob'a pokazując mu język.
- Tyle że wiesz, Brad, nie wiem czy to dobrze jak Miranda śmieje się z twojej gęby wyglądającej jak gęba pantery połączonej z hieną i delikatnie podciągniętej rozwałkowanym kozłem - dopowiada Chester zaczynając się śmiać, a ja nagle poważnieje.
- Ej, ale tak zupełnie serio...chyba na prawdę za bardzo się tym wszystkim przejmuje. Muszę przestać zwracać na to tak ogromną uwagę i skupić się na rzeczywistości, a nie bredniach które piszą w brukowcach..
- O właśnie i to jest prawidłowe podejście - uśmiecha się pocieszająco Rob, a Brad i Chester mu przytakują.
Nagle do studia wchodzi Phoenix, Joe i Mike targając ze sobą furę żarcia zapakowanego w białe pudełka.
- Jezu, czy Was pogięło z tą ilością ? Przecież my tego nie przejemy - mówi Brad ruszając by im pomóc.
- No właśnie! To samo im mówiłem, ale Joe stwierdził, że jest głodny, a Mike, że będziemy mieli gości - mówi Phoenix ze zmęczeniem opadając na kanapę, po odłożeniu na stół pudełek.
- Jakich gości będziemy mieli ? - pytam z ciekawością.
- A zobaczysz, zobaczysz - odpowiada Mike, całując mnie w czoło.
- Wiecie co? Jesteście źli! - mówię sarkastycznie – naprawdę! - udaję obrażoną minę.
- Niby to dlaczego? - pyta Mike siadając obok mnie na kanapie i łaskocząc mnie tak, że po chwili nie mogę wytrzymać.
- No dobra, już dobrze, jezu, dobrze już, tylko przestań, proszę - mówię dysząc jakbym co najmniej odbyła przed chwilą walkę z niewiadomo kim.
- No, to teraz nam powiedz dlaczego jesteśmy źli - mówi Rob, delikatnie rzecz ujmując zmiażdżony przez moją walkę z Mike'iem.
- No bo nigdy mi nic nie mówicie i w ogóle żal mi Was - mówię prześmiewczo.
- Aaaa..nam też Ciebie żal eeee - odpowiada Joe udając ćwoka i robiąc przy tym tak komiczną minę, że wszyscy wybuchają dzikim śmiechem.
- Tak, tak, też Was kocham, dziękuję - śmieje się Joe.
- Ale my Ciebie nie - odpowiada Phoenix, akurat, gdy słyszymy dzwonek do drzwi studia. Kiedy próbuję szybko wstać i wydostać się aby odebrać, Mike chwyta mnie za biodra i przyciąga do siebie, co uniemożliwia mi powstanie. Chester, który jest najbliżej dzwoniącego urządzenia wstaje i odbierając wpuszcza kogoś. Zastanawiając się kto to może być, uświadamiam sobie, że chyba wiem. Po chwili okazuje się, że mój niezawodny instynkt znów mnie nie zawiódł, a w studiu pojawili się Jay i Beyonce. Ucieszyłam się na ich widok, a po przywitaniu para dosiadła się do nas. Po tym jak wszyscy zjedli tonę jedzenia, którą przytargali Dave, Joe i Mike, chciałam zająć się wyrzuceniem tony śmieci, które po nas zostały, jednak Mike i reszta nie pozwolili mi na to i zaciągnęli mnie do tej części studia, gdzie nagrywane są wokale.
- Hmm...nie wiem tak szczerze o co Wam chodzi i chyba nie zbyt chce wiedzieć - mówię siadając na krzesło obok Mike'a włączającego cały sprzęt.
- Wiesz chyba dobrze, że nakłanialiśmy Cię do tego żebyś zajęła się muzyką na poważnie, bo Ci to na prawdę idzie, ale ty jesteś niezłomna, więc zaplanowaliśmy sobie wspólnie, że przyjdzie tu Jay i Beyonce i pomogą nam Cię przekonać - mówi zadowolony z siebie Chester a reszta mu przytakuje. W tej chwili czuję się jak mała, niewidoczna gołym okiem gąbeczka wrzucona do pudełka ze szpilkami, jednak mimo wszystko ich kocham.
- Emm...i niby co ja mam zrobić w związku z tym ? - pytam zupełnie od czapy - przecież dobrze wiecie, że nie ma mowy o reaktywacji The Enemy's Gate czy czymkolwiek takim, także no...
- Kotek, a czy my mówimy o reaktywacji zespołu? My mówimy o Twojej solowej karierze! - mówi Mike robiąc swoją najsłodszą i najpiękniejszą minę ever. Ahh...mój własny chłopak załatwił mnie właśnie moją własną bronią...do czego to doszło?!
- eee, czyli że mam coś zaśpiewać tak? Teraz, tutaj, w tej chwili?
- Nie, wiesz? najlepiej to będzie jak zaczniesz tańczyć na środku Gangnam Style - mówi prześmiewczo Brad po czym uchyla zapraszająco drzwi do kabiny nagraniowej.
- O jeju...no dobrze no. A może tak dalibyście dojść do głosu Beyonce i Jay'owi? Może Oni wcale nie chcą mnie usłyszeć, hę ?
- Chcemy - odpowiadają równocześnie, po czym Beyonce podnosi mnie z krzesła i prowadzi przez otwarte drzwi do kabiny.
- No dobrze już dobrze...ale robie to tylko dlatego, że prosicie.
- A czy my prosimy ? - pyta Rob po czym w geście uciszenia, zostaje walnięty z plaskacza w ramie przez siadającą obok niego Beyonce.
- No co, no!? Chciałem tylko powiedzieć, że my żądamy, nie prosimy - odpowiada jak zawsze udając urażonego Rob.
- No to co mam śpiewać? - pytam przez mikrofon zakładając słuchawki na uszy.
- Co chcesz - odpowiada Mike, więc przygotowuję się i zaczynam śpiewać...

I remembered black skies
The lighting all around me
I remembered each flash
As time began to blur
Like a startling sign
That fate had finally found me...

Najpierw delikatnie...

And your voice was all I heard
That I get what I deserve ...

Potem mocno i wyraziście, staram się zrobić to najlepiej jak umiem...

So give me reason
To prove me wrong
To wash this memory clean
Let the floods cross
The distance in your eyes
Give me reason
To fill this hole
Connect the space between
Let it be enough to reach the truth that lies
Across this new divide...

Po odśpiewaniu refrenu otwieram dotychczas zamknięte oczy i widzę uśmiech na twarzach wszystkich zgromadzonych w studiu. Ich uśmiechy pokrzepiają mnie i dają chęć do dalszego śpiewania.
- Miranda, Miranda, Miranda! - szybko woła mnie Chester - może zaśpiewasz nam coś ze swojego repertuaru? - pyta. Ach, ten Chester to żmija, muszę powiedzieć. Jak już chłopak złapał mnie za palec to od razu ciągnie za całą rękę - o wiem, zaśpiewaj na przykład tą piosenkę której tekst ostatnio nam pokazywałaś, no wiesz, tą o jedynej dziewczynie i tak dalej. I nie kłam że jeszcze nie zrobiłaś do niej podkładu bo dobrze wiem, że Hahn dorabiał tam razem z Tobą podkład, a Phoenix pogrywał coś na basie !
- Wiesz co ? Świnia z Ciebie Chester ! Na prawdę, wredna świnia ! - pokrzykuje śmiejąc się pod nosem.
- Tak, tak, też Cię kocham ! - krzyczy po czym podaje Mike'owi płytę z...moimi podkładami?!
- Ej, ej, Ty! Grzebałeś mi w komputerze?!
- Oczywiście, że tak, kochanie - krzyczy Brad, a Phoenix głupawo się uśmiecha co daje mi jeszcze większy dowód na to, że to wszystko to zaplanowany od A do Z spisek.
- Nienawidzę i kocham Was zarazem, wiecie o tym?! – odpowiadam, kiedy zaczyna lecieć stworzony przeze mnie na razie tylko próbnie podkład do piosenki, którą nieprzypadkowo nazwałam "Only".
Po chwili zaczynam śpiewać delikatnym, dziewczęcym wręcz głosem...

I want you to love me, like I'm a hot ride
Keep thinkin' of me, doin' what you like
So boy forget about the world cuz it's gon' be me and you tonight
I'm wanna make you beg for it, then imma make you swallow your pride
Oooohhh...

Refren natomiast śpiewam mocniejszym, można powiedzieć głosem, podobnym w niektórych momentach do Rihanny...

Want you to make me feel like I'm the only girl in the world
Like I'm the only one that you'll ever love
Like I'm the only one who knows your heart
Only girl in the world...
Like I'm the only one that's in command
Cuz I'm the only one who understands how to make you feel like a man, yeah
Want you to make me feel like I'm the only girl in the world
Like I'm the only one that you'll ever love
Like I'm the only one who knows your heart
Only one...

Po zaśpiewaniu całej piosenki, słyszę gromkie brawa i krzyki radości. Uśmiecham się mimowolnie kiedy do kabiny wchodzi Mike i podnosząc mnie do góry, daje mi buziaka. Czuję się wtedy naprawdę jak jedyna dziewczyna na świecie, ta najważniejsza, tylko Jego. W tym właśnie momencie do głowy wpada mi chyba najlepszy pomysł świata. Razem z Mike'iem wychodzę z kabiny i oznajmiam:
- Powiem Wam, że właśnie postanowiłam jak ta piosenka będzie się nazywać, tak nie próbnie, tylko już na stówę - uśmiecham się.
- No mów, mów, bo ja już wiem jakbym ją nazwała na Twoim miejscu - uśmiecha się Beyonce.
- Co powiecie na "Only Girl In The World"?
- Mi się podoba - uśmiecha się Phoenix po czym reszta mu przytakuje, a Brad dodaje - wiesz, ja bym tylko z tym tytułem zrobił taki mały trick, no wiesz, taki żeby lepiej wyglądał.
- Nom ?
- In The World bym dał w nawias - uśmiecha się z zadowoleniem.
- Ok - uśmiecham się.
- Czekaj, czekaj, ty też rapujesz czasami prawda? - pyta z błyskiem w oku Jay.
- Hmm, no tak, znaczy rapowałam w The Enemy's Gate czasami, a teraz to... napisałam kilka tekstów rapowych, ale czy nadają się na światło dzienne to szczerze nie wiem - zastanawiam się głośno.
- A zarapowała byś nam coś? Wiesz, nie musi być Twoje, możesz cokolwiek chcesz - pyta zadowolony.
- No mogę zarapować - uśmiecham się, wchodząc do kabiny i zakładam słuchawki - Jay? Nie obrazisz się chyba jak zarapuję coś Twojego?
- Nie no, pewnie, że nie - uśmiecha się.
- Ok, Mike daj najpierw podkład z Niggas in Paris bo wiem, że masz, a potem daj z There They Go - uśmiecham się.
- Jaka władcza - żartuje Joe.
- Ok - uśmiecha się Mike.
Zaczyna lecieć jeden z najlepszych bitów jaki znam, rytm jednej z najlepszych rapowych piosenek jakie znam...

So I ball so hard mothafuckas wanna fine me, first niggas gotta find me
What's 50 grand to a mothafucka like me, can you please remind me
(Ball so hard) This shit crazy, y'all don't know that don't shit faze me
The Nets could go 0 for 82 and I'd look at you like this shit gravy
(Ball so hard) This shit weird, we ain't even supposed to be here
(Ball so hard) Since we here, it's only right that we'd be fair
Psycho: I'm liable to go Michael, take your pick
Jackson, Tyson, Jordan, Game 6
(Ball so hard) Got a broken clock, Rolleys that don't tick tock
Audemars that's losing time, hidden behind all these big rocks
(Ball so hard) I'm shocked too, I'm supposed to be locked up too
If you escaped what I've escaped, you'd be in Paris getting fucked up too
(Ball so hard) Let’s get faded, Le Meurice for like 6 days
Gold bottles, scold models, spillin’ Ace on my sick J’s
(Ball so hard) Bitch, behave, just might let you meet 'Ye
Chi town's D. Rose, I’m moving the Nets to BK..

Po zarapowaniu zwrotki Jay'a, pokazuje Mike'owi żeby włączył There They Go. Kiedy leci już owa nuta, znów zaczynam i wpadam w swój osobisty, stworzony przeze mnie samą trans, w który wpadam zawsze kiedy rapuje...

Armed and dangerous bitch, 
mya'll can't really hang with us in this
Everybody's so afraid of us, shit
Makes me wanna hang it up and quit
Forget about all the things you heard before
'Bout time that we're kicking down your door
Everybody's gonna hit the fuckin' floor
Please, Mike, don't hurt me anymore
I don't gotta have a secret lie or an alibi
Everybody knows why I'm here
Not just for some crack, get a bottle
Let's crack you over the head with a bottle of beer
So just listen up there powder-puff
Better believe that I'm not playing
You can love it, you can hate
But don't mistake it, everybody's saying

Oh no, close the door
Shut the lights and start the show
Better let everybody know
Get on the mic and there they go..

- I jak, jak tam ? - pytam wychodząc z kabiny.
- No zajebiście moja droga, jeśli się zgodzisz to biorę Cię na featuring na moją następną płytę, bo jak już zrobisz karierę to coś czuję, że Eminem, Lil, Dre, Snoop i kilku innych przyczepi się do Ciebie jak lep do psiego ogona i nie będziesz miała czasu na biednego, starego Jay'a - uśmiecha się.
- Ahahaha...tak, tak, już wierzę - śmieję się sama z siebie - poza tym pamiętaj drogi Shawn'ie, że dla kumpli, przyjaciół i rodziny zawsze znajdę czas - uśmiecham się, a Jay zgadza się ze mną gestem.
- No więc nie przerywając konwersacji, zgadzasz się droga Mirando na nasz układ? - pyta Chaz, a ja znów zaczynam czuć, że łapiąc mnie za palec, ciągnie jeszcze rękę, a nawet całą mnie.
- Jakiż to znowu układ?
- No więc tak. Pod naszym bacznym i czujnym okiem oraz z naszą jakże wspaniałą pomocą nagrywasz najpierw swój materiał i wydajesz płytę pod okiem Rick'a, który zresztą stoi za drzwiami i wszystko, kochanie, słyszał - w tym momencie do studia wchodzi uśmiechnięty Rick Rubin, a ja wytrzeszczam oczy na Jego widok - a potem pomagasz nam z nową płytą, nagrywasz z nami featuring plus zostajesz razem z Rick'iem i Mike'iem producentem naszej płyty oczywiście. Po tak zakończonym procesie nagrywania jedziesz kotku razem z nami w trasę, ale nie bój się, przedtem też pojedziesz z nami w trasę oczywiście na Living Things World Tour - kontynuując, uśmiecha się dziko, a ja pod naporem jego słów, z jednej strony czuję się jak zmiażdżona wielkim kamieniem, a z drugiej czuję się jakbym miała zaraz wstać i napaść na nich wszystkich, ściskając ich z radości tak długo, aż wszyscy nie będą mogli oddychać. Zapomniałam wspomnieć jeszcze, że już poznałam Rubina. Bywa u chłopaków w studiu co mniej więcej tydzień, tak z ciekawości, żeby sprawdzić co u Nich i jak im idzie z nowym materiałem.

Muzyka sprawia że świat się kręci, a dla mnie, gdyby teraz nie było jej wokół nas, 
nie było by niczego wokół. Muzyka jest dla mnie wszystkim. 
To wszystko co mogę powiedzieć.

- Jezu ! - to jedyne słowo jakie udaje mi się wycisnąć z ust, jestem tak podekscytowana i maksymalnie zdziwiona, że prawie nie mogę oddychać.
- To znaczy, że się zgadzasz? - pyta Rob z chytrym uśmieszkiem i tak jak reszta patrzy na mnie wzrokiem nie mogącym się doczekać odpowiedzi.
- Ale, ale... - dalej nie mogę nic powiedzieć. W tym momencie Mike chwyta mnie za rękę. Nie wiem czy bliskość ukochanej osoby może pomóc w takiej sytuacji, ale mi właśnie pomaga.
- Boże, wiecie, że...że właśnie proponujecie mi spełnienie moich największych marzeń i to w dodatku z...o jeju, z Wami, z zespołem, który kocham, z Linkin Park i z całą inną plejadą największych gwiazd przemysłu muzycznego ?
- Oczywiście, że wiemy - uśmiecha się Joe, a reszta mu przytakuje.
- O Jezu...przepraszam Was, ale po prostu...muszę Was wszystkich przytulić, kocham Was ludzie, kocham Was normalnie! Jesteście najlepsi - wstaje i przytulam wszystkich po kolei. Po tak wykonanej czynności ściśnięcia do utraty tchu wszystkich zaczynając od Mike'a, a kończąc na Jay'u, siadam i dopiero teraz zaczynam myśleć logicznie.
- Czekaj, czekaj...te przytulańce miały oznaczać zgodę tak ? - dalej drąży temat Brad.
- Boże, no tak! No zgadzam się, cholera jasna i Was wszystkich kocham ludzie!
Tak właśnie dzięki uporowi i determinacji chłopaków, zgodziłam się na coś, czego od zawsze pragnęłam. Na spełnienie jednego z moich największych marzeń. Pomyśleć, że kilka miesięcy temu nie miałam pojęcia o tym co się będzie dzisiaj dziać w moim życiu. Stałam przed wytwórnią, skrępowana i nerwowa czekając na spotkanie z marzeniami, z Linkin Park, z najlepszym zespołem na świecie, no i z tym jedynym, moim ukochanym, Mike'iem Shinodą. Boże, na prawdę jestem wielką szczęściarą.

***

Tydzień później.

Siedząc z Mirandą, Phoenix'em i Rob'em w swoim niedawno urządzonym studiu w moim mieszkaniu, słucham po raz piąty wokalu jaki Miranda nagrała wczoraj do jednej z piosenek, która jako demo otrzymała nazwę "Gwóźdź do trumny". Ową nazwę wymyślił wczoraj Brad po około 3 godzinach ciągłych prób odzyskania weny i wypiciu około ośmiu puszek Red Bull'a. Najlepsze jest to, że po wymyśleniu tej nazwy wena nagle wróciła i zaczął chrzanić takie głupoty, jakby wypił co najmniej litr wódki i podparł się pokaźną ilością piwa. Z resztą aktualnie Brad wyruszył do sklepu w poszukiwaniu wody kokosowej, którą pijemy zawsze albo przed koncertami albo tak po prostu, bo lubimy. Biorąc pod uwagę, że Miranda dała mu a przy okazji i mi szlaban na picie energetyków, bo pieprzymy po nich oboje takie brednie, że szkoda słuchać, to dobrze, że Brad poszedł po tą wodę. Akurat kiedy kończę słuchać - do studia, a w zasadzie pokoju ze sprzętem wchodzi Brad z torbą pełną owego napoju i rozdaje wszystkim po puszce.
- Ej, Mike, ty czasem w ogóle wyjmujesz pocztę ze skrzynki? - pyta podając mi plik listów.
- No ostatnio tak w sumie to...nie - odpowiadam biorąc plik do ręki i przeglądając jego zawartość. Po chwili stwierdzam, że nie ma w nim nic ciekawego oprócz zaproszenia na American Music Awards.
- No kochani, pamiętacie że pojutrze jest AMA ? - zagaduje do reszty, a Oni przytakują - Mirandooo... - zagaduję specjalnie przedłużając ostatnią literę.
- Nom?
- Tak nie, że coś, ale pamiętasz naszą rozmowę ?
- Oczywiście że pamiętam, kochanie - mówi podnosząc głowę ze stołu - na prawdę mam z Wami iść? - pyta, patrząc na mnie.
- TAK!! - mówię chórem razem z resztą.
- W końcu zaproszenia na takie gale zawsze są z osobami towarzyszącymi, a co jak co, ale Ty jesteś osobą towarzyszącą nie tylko dla Mike'a, ale i dla nas - uśmiecha się Phoenix.
- Oj tam, filozofujesz - uśmiecha się Miranda - Ok, powiedzmy, że mnie przekonaliście. Pójdę z Wami, bo Was kocham - uśmiecha się, a ja jakby odruchowo chrząkam znacząco.
- Ciii...nie mów tak, bo nas powybija i nadzieje na pal - szepcze Brad, wskazując na mnie. Specjalnie robię niby to maksymalnie wkurzoną minę. Miranda spogląda na mnie i się uśmiecha.
- Boże, Mike, no... - podjeżdża do mnie na krześle i przytula, śmiejąc się najpiękniej jak tylko można się śmiać. Pod wpływem przytulenia wymiękam, ale nadal utrzymuję, że jestem trochę wkurzony – Mike, no, przecież wiesz, że tylko Ciebie kocham, no - całuje mnie delikatnie - no nie wkurzaj się, no... - powtarza z powrotem się do mnie przytulając, a ja odruchowo zaczynam się śmiać.
- Wiesz co? Kocham Cię, ale jesteś wredny czasami - mówi Miranda przysuwając się do komputera i zaczyna modyfikować coś w dźwięku kolejnego dema.
- Nie jestem wredny. Po prostu lubię się z Tobą czasami podrażnić - uśmiecham się i całuję ją w policzek. Miranda odwzajemnia uśmiech i dalej robi coś w dźwięku. Nagle do pokoju wchodzi Chester i Joe.
- Mogę kurde wiedzieć jak wy się dostaliście do mojego mieszkania - pytam zdezorientowany.
- Normalnie...zapomniałeś, że Brad nie umie zamykać drzwi? - odpowiada Joe śmiejąc się.
- Poza tym nawet gdyby były zamknięte to i tak przecież dawałeś nam wszystkim zapasowe klucze - dopowiada Chester, siadając na kanapie z puszką Mountain Dew.
- A no tak - odpowiadam zamyślony, a Chester jak to ma w zwyczaju, strzela facepalm'a.
- Apropo, chcę Wam coś ogłosić - Hahn wstaje i robi śmieszną minę.
- Eee...przecież ty nie mówisz... - dopowiada Rob.
- No właśnie...ty tylko szczekasz - śmieje się David.
- Ahaha...ale jesteście śmieszni, serio mówię - odpowiada Joe, śmiejąc się, a zarazem irytując.
- Wow, Joe jest poważny. Może faktycznie go posłuchajmy - uśmiecha się Brad.
- No dobra, więc...mam przyjemność razem z Heidi zaprosić Was na nasz ślub - uśmiecha się Joe – wiem, że późno Wam mówię, ale chciałem do końca wszystkich trzymać w niepewności. Będzie 21 listopada w tym urzędzie gdzie brali ślub Chaz i Tal - podczas ostatnich słów Chester robi dumną z siebie minę i macha ręką niczym Królowa Angielska witająca się z wiernymi poddanymi.
- Heidi i tak już pewnie obdzwania dziewczyny. Ślub będzie kameralny, wiecie, tylko Wy, reszta przyjaciół, rodzina - uśmiecha się Joe.
- No to stary, gratulacje - mówi Phoenix i wstaje uściskać Joe'go, a cała reszta wstaje za nim aby zrobić to samo. Po uściskach, gratulacjach i wszystkim innym, siadamy i dalej robimy to co robiliśmy. Nagle Miranda wstaje, włącza mikrofon i puszczając podkład, skupiona zaczyna śpiewać:

I used to think that we’d run away
Whenever, pretty summer day
I remember when you would say
“Would be ok, come what may”
I never knew you would lie to me
Took everything from inside of me
Your silhouette in the doorway
But before you walk away

Just say goodbye, look in my eyes
So that I always will remember
Frozen in time, always be mine
Baby boy you’ll be young forever
I’ll be over here, you’ll be over there
I’ma shed a tear but I really don’t care
Frozen in time, always be mine
Baby boy you’ll be young forever...

Kończąc zdejmuje słuchawki i pyta:
- No i jak? Co sądzicie?
- Hmm...wiesz co - zaczyna Chester - jak dla mnie jest zajebiście - uśmiecha się szeroko, a reszta mu przytakuje. Ja natomiast zamiast coś powiedzieć, po prostu wstaje i czule ją całuję.

***

Kiedy zostajemy sami, rozmyślam nad ślubem Joe'go, muzyką Mirandy i Nami.
- Mirando? - zaczynam.
- Tak?
- Zostałabyś dzisiaj u mnie na noc ? - pytam niepewnie - posiedzimy, pogadamy, jeśli będziesz chciała obejrzymy jakiś film. Zamiast odpowiedzi dostaję czułego buziaka.
- Znaczy, że tak ? - pytam.
- Tak - uśmiecha się i przytula do mnie - to może weźmy już skończmy na dzisiaj i chodźmy gdzieś gdzie jest wygodniej ?
- Ok - uśmiecham się. Wyłączam komputer i cały sprzęt uprzednio zapisując wszystkie dane. Biorę Mirandę za rękę i kieruję się do salonu, a następnie do sypialni w której przygotowałem niespodziankę dla Niej. Prawda jest taka, że gdyby nie chłopaki to nie dałbym rady z przygotowaniem. Co prawda Oni tylko mnie kryli i pilnowali Mirandy żeby nie wychodziła ze studia, ale w tej sytuacji to była większa pomoc niż gdyby zrobili cokolwiek innego. Zasłaniam Mirandzie oczy i powoli prowadzę ją do salonu, w którym wszystko jest gotowe i czeka tylko na Jej obecność. Wchodząc ogarniam ostatni raz wzrokiem czy wszystko jest ok, a następnie odsłaniam Jej oczy. Na początku nic nie mówi, tylko rozgląda się po wszystkim i uśmiecha cicho. Po chwili odwraca się do mnie, a ja podaje Jej czerwoną różę i całuję delikatnie.
- Bardzo Cię kocham, na prawdę bardzo, nigdy nie kochałem żadnej kobiety tak jak Ciebie - mówię cicho.
- Ja też Mike...kocham Cię od tak dawna, tak mocno, tak bardzo... - odpowiada równie cicho - ...wiesz, jesteś największym szczęściem jakie mnie kiedykolwiek spotkało.
Zaczynamy się całować, coraz czulej, namiętniej. Nasze języki tańczą razem, są nierozłączne. Nagle czuję, że napotkałem za sobą zimną ścianę, a obok Nas znajduje się komoda. Przejmuję inicjatywę, podnoszę ukochaną i sadzam na meblu.

***

Skóra przy skórze, niech się zacznie miłość.

Mike podnosi mnie delikatnie i sadza na brązowej komodzie stojącej pod ścianą. Całujemy się coraz namiętniej, jednak mimo wzrastającego pożądania nie przyspieszamy tempa. Mike jest delikatny, a zarazem stanowczy. Nie wiem nawet co zrobiłam z różą, którą dostałam od ukochanego, liczy się tylko ta chwila, teraz, tutaj, nie wiem czy robimy dobrze, za bardzo Go kocham żeby o tym myśleć. Nasze ciała są tak blisko siebie, jakby były nierozłączne. Mike podnosi mnie delikatnie, powoli i uważnie zanosi mnie gdzieś. Zostawiamy za sobą pięknie udekorowany różami salon i idziemy drogą którą Mike również usypał z płatków róż. Znajdujemy się w sypialni. Mike stawia mnie na ziemię, na chwilę przestajemy się całować, odwracam się a moim oczom ukazuje się pięknie ozdobiony świecami i płatkami róż pokój. Pomieszczenie przypomina mi ten pokój z mojego snu, tak, to ten sam pokój. Ściany w kolorze ciepłego beżu, ciemne, drewniane półki, komoda, kremowy dywan, wszystko ozdobione płatkami czerwonych róż, a na środku pościelone w szarą pościel łóżko na którym z tych samych płatków Mike usypał wielkie serce. W tle słychać moją ukochaną piosenkę, mojego ukochanego zespołu. Może to dziwne, że Mike włączył w tle piosenki, które sam stworzył razem z chłopakami, ale co z tego. Moje ukochane The Little Things Give You Away leci cicho z wieży ustawionej po prawej stronie pokoju. Co z tego, że jej tekst nie jest szczęśliwy ale i tak ją kocham. Obracam się z powrotem do ukochanego, a kiedy spotykam jego piękne, orzechowo-brązowe spojrzenie uśmiecham się. Słyszę jego cichy szept:
- Kocham Cię.
Znów zaczynamy się całować.

***

Jestem taki napalony;
W porządku, mam dobrą wolę.

W Jej pięknych oczach widzę wielką radość, co mnie cieszy równie mocno. Z powrotem się całujemy. Teraz oboje robimy to pewniej, jakbyśmy oboje dawali sobie co raz mocniejsze dowody na to jak się kochamy. Wszelkie opory zniknęły już dawno. Oboje zbyt mocno się kochamy i pragniemy, żeby skończyć to w tym momencie. Miranda pociąga mnie delikatnie w swoją stronę aż w końcu lądujemy na łóżku. Tak bardzo Ją kocham, mam do Niej tak wielki szacunek, jest jedyna w swoim rodzaju, tak piękna i dobra, a zarazem, tak szczera i silna, tak delikatna i seksowna, że nie mogę się Jej oprzeć. Powoli zaczynamy się rozbierać. Oboje robimy to tak, jak byśmy chcieli uchwycić każdy, nawet najmniejszy moment, gest, cal siebie, swojego ciała, wszystko.

***

Moje ciało potrzebuje bohatera,
chodź i ocal mnie.

Rozbieramy się powoli nawzajem. Nie spieszymy się, oboje robimy to powoli chcąc uchwycić każdy moment, każdą tak ulotną chwilę. Zdejmuję z Niego koszulkę, kiedy On rozpina do końca moją bluzkę. Nasze ciała są blisko siebie, czuję Jego ciepło, każdy cal Jego pięknie wyrzeźbionego ciała. Obejmuję Go, chcę poczuć, że jest cały mój. On zjeżdża ustami i zaczyna całować moją szyję, dekolt. Jego czułe pocałunki doprowadzają mnie powoli do szału. Akurat kiedy zabieram się za pasek od Jego spodni, On bierze się za mój. Po chwili oboje jesteśmy już w samej bieliźnie. Powoli przestajemy kontrolować to co robimy. Po drodze gdzieś przelotnie spotykają się nasze spojrzenia, jednak nie są One wstydliwe, oboje jesteśmy przed sobą otwarci, widzę pożądanie w Jego oczach, które narasta we mnie równie mocno jak w Nim.

***

I niech utonę w gorących wodach mórz.
Cichych westchnień, wyssanych z Twoich ust.

Składam czułe pocałunki na każdym calu Jej ciała. Od szyi, przez piersi do brzucha, aż po uda. Jej ciało jest tak piękne, tak idealne, skóra tak gładka i miękka. Jest tak piękna, że nawet nie zauważam kiedy jesteśmy zupełnie nadzy. Teraz to Ona całuje moją szyję i klatkę piersiową. Po doprowadzających nas oboje do szału pieszczotach, ujmujemy się w swoje objęcia i robimy to oboje najlepiej jak potrafimy. Wchodzę w Nią, najpierw powoli. Kiedy widzę, że Mirandzie daje to satysfakcję i chce więcej, oboje zaczynamy wykonywać coraz szybsze, pełne pożądania ruchy.

***

Sposób w jaki sprawiasz, że robi mi się gorąco
Nie przerywaj, trafiłeś w czułe miejsce.

Kochamy się najlepiej jak tylko umiemy. Oboje chcemy dać sobie dowód na to, jak bardzo siebie pragniemy, jak bardzo się kochamy. Czuję Go w sobie, najpierw delikatnie, potem coraz mocniej i wyraźniej. Czuję każdy Jego zamaszysty ruch. Sama nie pozostaję dłużna i robię wszystko by było nam obu coraz milej, byśmy oboje z coraz większą pasją dawali sobie więcej przyjemności. Robimy to szybciej i  szybciej, pełni żaru, pożądania. Nigdy nie było mi tak dobrze. Czuję kolejne fale gorąca rozlewające się po moim ciele z każdym ruchem. Cicho jęczę z rozkoszy, moje dłonie zaciskają się mocniej na plecach ukochanego, pozostawiając na nich czerwone ślady. Pragnienie dania sobie i ukochanej osobie pełnej rozkoszy jest z każdą chwilą większe i bliższe. Z każdym Jego ruchem czuję, że jest nam coraz lepiej. Wydaję już z siebie głośniejsze krzyki i jęki. Mike też nie siedzi cicho. Nie tylko czuję, ale i słyszę jak daje z siebie wszystko. Oboje tracimy kontrolę.

***

To jak gorączka, płonie szybciej, rozniecasz ogień we mnie.
Szalone uczucia sprawiają, że się chwieję.
Sprawiają, że się gotuję.

Nasze ciała są w tej chwili nierozłączne...czuję każdy Jej oddech, słyszę każdy głośny krzyk wydobywający się z Jej piersi, każdy nawet najmniejszy ruch. Sam wydaję z siebie głośne odgłosy rozkoszy. W tej chwili jesteśmy jednością. Oboje wykonujemy płynne ruchy. Pozwalam Mirandzie przejąć inicjatywę. Trzeba przyznać, że oboje jesteśmy dobrzy w te klocki. Nie dajemy sobie za wygraną. Pełni pasji, w rozkoszy i poprzez pożądanie walczymy ze sobą o to, kto da drugiemu więcej. Kiedy ja chcę przejąć inicjatywę, Ona jest szybsza, kiedy Ona zaś myśli, że już ją ma, ja przechwycam ją jak porywacz ofiarę. Nie jesteśmy agresywni. Po prostu każdy chce dać z siebie wszystko i pokazać drugiemu, że oddaje mu się w pełni. Jesteśmy coraz bliżej osiągnięcia pełnej rozkoszy. Będąc w Niej wykonuję pełne emocji ruchy. Oboje czerpiemy z tego pełną satysfakcję. Razem łączymy się w rozkoszy, płynącej z naszej miłości. Podczas szczytowania, oboje krzyczymy, doprowadzając się równocześnie do ekstazy. Nie kontrolujemy już nic. Osiągając orgazm, myślimy tylko o wspólnej satysfakcji jaką sobie dajemy.

***

Miłość jest wspaniała, miłość jest w porządku.
Bez zamknięcia, bez granic.
Dotkliwość tego uczucia,
Sprawia, że chcę więcej.

Opadam delikatnie na Mike'a. Przytulamy się, oddychamy ciężko, czujemy jak szybko biją nasze serca. Akcent z którym Mike trafił w dziesiątkę to dwie piosenki które zostawił jakby to powiedzieć...na deser. Akurat w tym momencie z wieży zaczynają dobiegać pierwsze dźwięki You Shook Me All Night Long.
- Tak bardzo Cię kocham - mówi po chwili Mike, a ja w odpowiedzi zaczynam Go całować. Cały cykl znów się zaczyna. Oboje pragniemy siebie tak bardzo, pragniemy swojej miłości, bliskości, że nie możemy się od siebie oderwać. Kochamy się, pożądając siebie bardziej z każdym kolejnym orgazmem. Rozkosz trwa przez całą noc, aż do rana. W tle słychać już tylko: "Czerwony jak cegła, rozgrzany jak piec, muszę mieć, muszę ją mieć".

***

Tylko na Tobie naprawdę mi zależy,
tylko Ciebie naprawdę potrzebuję.

Od razu kiedy się budzę mój wzrok spoczywa na Niej. Jest tak piękna, tak delikatna, tak zmysłowa. Uwielbiam Ją, tak bardzo ją kocham, nie umiem nawet tego ująć w słowa. Śpi tak spokojnie, Jej oddech jest miarowy i płynny, twarz i oczy okalane wachlarzem ciemnych rzęs tak spokojne, nie mogę się na nią napatrzeć. Kiedy spotykam Jej piękne brązowe spojrzenie, uśmiecham się i całuje ukochaną delikatnie w czoło.
- Jak Ci się spało? - uśmiecham się nadal obserwując każdy Jej ruch i gest. Miranda przytula się do mnie i odpowiada:
- To była najlepsza noc w moim życiu - uśmiecha się.
- Wiesz, w moim też - odpowiadam, a Miranda śmiejąc się pyta - jesteś pewien ?
- Oczywiście, że jestem pewien - odpowiadam, zaczynając Ją delikatnie łaskotać - masz co do tego jakieś wątpliwości ? - pytam nasilając łaskotki.
- Nie, nie, dobrze już, nie, dobrze, nie mam, nie mam! - krzyczy Miranda, śmiejąc się i zarazem błagając abym przestał.
- Teraz już mi wierzysz? - pytam przytulając ukochaną.
- Tak - odpowiada całując mnie czule.
Leżymy tak rozmawiając o wszystkim, o Naszych planach, marzeniach. Nie wiem ile czasu mija kiedy trwamy w swoich ramionach. Wiem tylko, że liczy się ta piękna chwila. Po długiej rozmowie, bierzemy wspólny prysznic. Całując się, obmywamy nawzajem swoje ciała, a ciepła woda delikatnie orzeźwia nasze zaabsorbowane sobą umysły.

***

Ubieram się w kraciastą, szaro-czarną koszulę, którą daje mi Mike, oraz w swoje szorty, które nie mam pojęcia jakim cudem znalazły się w Jego mieszkaniu. Po wspólnej kąpieli przychodzi czas na wspólne śniadanie. Przygotowujemy je razem, działamy płynnie, razem, jakbyśmy byli zgrani co do każdego kroku i ruchu. Kiedy jemy Mike zaczyna:
- Mirando...mam do Ciebie pytanie.
- Tak ?
- Wiesz, nie wiem co na to Twoi przyjaciele i nie wiem czy Ty tego chcesz, ale...czy zechciałabyś razem ze mną zamieszkać ? - pyta niepewnie. Uśmiecham się szeroko, lubię patrzeć na Mike'a kiedy jest taki hmm...niepewny, zupełnie jak nastolatek proszący ukochaną dziewczynę o chodzenie.
- Mike, chciałabym z Tobą zamieszkać ale...czy to nie za szybko? - pytam przyglądając się Jego reakcji.
- Tak, wiem, że to szybko ale...skoro oboje się kochamy ?
- Wiem kotku ale...nie chodzi o to, że nie chce. Bardzo tego chce, ale po prostu poczekajmy jeszcze trochę, dobrze ?
- Rozumiem Cię - uśmiecha się - nie musisz się tłumaczyć bo wiem o co Ci chodzi - całuje mnie.
- Kiedy tylko będę gotowa do tego żebyśmy zamieszkali razem - powiem Ci o tym, dobrze ?
- Oczywiście, a jeśli nie to sam z Ciebie to wyduszę - uśmiecha się. W końcu wiem skąd pochodzi ten wspaniały błysk w Jego oku. Teraz jego oczy wyglądają jakby były dosłownie rozświetlone diamentami, są tak piękne, On jest tak wspaniały, Boże...jak ja Go kocham.
- A tak w ogóle...wiesz, że jakimś dziwnym trafem plecy mnie bolą? - mówi Mike patrząc się na mnie znacząco.
- Hmm...no wiesz, ja też nie wyszłam z naszej nocy cała - mówię zalotnie.
- Czyżby dobry seks? - pyta Mike, uśmiechając się.
- Najlepszy - odpowiadam, a Mike bierze mnie na kolana i zaczyna całować.
Nagle oboje słyszymy dzwonek do drzwi. Mike idzie je otworzyć, a ja zabieram się za sprzątanie kuchni. Z korytarza słyszę głos Anny:
- Mike, nie obudziłam Cię ?
- Nie, nie, wchodź.
- Przepraszam, że nie zadzwoniłam, ale nagle wypadło mi coś bardzo ważnego, muszę szybko jechać do... - Anna widząc mnie i salon w płatkach, czerwonych róż nagle urywa.
- Hej - mówię uśmiechając się, a Otis podchodzi do mnie i jak na małego dżentelmena przystało wita się ze mną podając mi rękę i mówiąc:
- Dzień Dobry - po czym uśmiecha się szeroko.
- Dzień Dobry - odpowiadam również się uśmiechając.
- Nasza mama musi gdzieś jechać i nie może wziąć nas ze sobą - kontynuuje chłopiec - zostaniesz z nami i razem z tatusiem się z nami pobawisz? - pyta chłopiec, uśmiechając się.
- Wiesz, jeśli Twoja mama się zgodzi to oczywiście że zostanę - odpowiadam przykucając przed chłopcem. Mały odwraca się i pyta:
- Mamusiu, zgadzasz się żeby Pani Miranda została z Nami i tatusiem? - Anna jakby wybudzona z transu odpowiada:
- Tak, tak, kochanie, oczywiście, że się zgadzam - odpowiada z wymuszonym uśmiechem. Niepokoi mnie Jej zachowanie. Nie wiem dlaczego, ale mam złe przeczucia. Znowu z drugiej strony...co złego może chcieć zrobić Anna? Mike cały czas przekonuje, że nie chowa do Nas urazy, jednak ja mimo wszystko czuję się nieswojo, dziwnie. Anna podaje jeszcze zaspaną Megan Mike'owi.
- Powinnam być za jakieś 2, góra 3 godziny, ok?
- Pewnie, nie przejmuj się - odpowiada Mike, a Anna żegna się z dziećmi, a potem z Nami miłym, jednak trochę przybitym głosem. Ostatnie co słychać to delikatny trzask drzwi.

***

Obwiniałam Cię za rzeczy które myślałam, że mówiłeś,
więc teraz nie mogę cię winić za to, że odszedłeś.

Wsiadam do samochodu i nie mogę uwierzyć. Czyżby Miranda mieszkała już z Mike'iem? Nie wiem sama...natomiast mam pewność że razem spali. Kobieta nie nosi koszuli mężczyzny bez powodu. Zwłaszcza Jego ulubionej koszuli. Do tego salon pełen róż, czerwonych róż. Mężczyzna nie obsypuje całego swojego domu czerwonymi różami i nie zapala czerwonych świec bez powodu. Musieli spędzić razem upojną noc. Boże, Anno dlaczego jesteś taka głupia? Przecież to logiczne że Oni się kochają, prędzej czy później zamieszkają razem, będą ze sobą spali, kochali się, razem spędzali czas. Boże, dlaczego ty Go nadal kochasz!? Opieram głowę o fotel, a pojedyncza łza spływa po moim policzku. Szybko ją ścieram i mimo iż mam ochotę się rozryczeć, rozpłakać jak małe dziecko, w głębi mówię sobie "Bądź silna, Anno, musisz być silna!". Po chwili uspokajam się i zaczynam myśleć trzeźwo. Muszę dać sobie z tym jakoś radę, nie mogę zrobić nic głupiego, nic, czego będę potem żałować. Nie mogę ich skrzywdzić, nie mogę skrzywdzić ani Mike'a ani Mirandy a tym bardziej dzieci przez swoją zazdrość. Nie mogę! "Anno, panuj nad sobą" - te słowa ciążą mi w głowie i to dzięki nim przestaje myśleć o całej tej sytuacji. Muszę być silna, dam radę i przezwyciężę to w sobie. Muszę, dla dobra wszystkich, zwłaszcza dzieci, swojego, Mike'a, a w końcu też i Mirandy. Pff...może to dziwne, ale...ja nawet lubię tę dziewczynę. Widać, że jest dobra, nie kieruje nią chęć wzbogacenia się czy cokolwiek innego. Kieruje nią miłość do Michael'a, bezgraniczna miłość do Niego i dobroć. Nie mogę nikogo skrzywdzić, muszę zachować się jak dorosła, odpowiedzialna i silna kobieta. Skoro Ona daje mu szczęście, a On daje je Jej, to muszę się z tym pogodzić i uporać, po drodze sama znajdując szczęście. To śmieszne jak miłość zmienia człowieka. Nigdy nie byłam zbytnio wierząca, ale w tej chwili mam ochotę złożyć ręce w geście modlitwy i powiedzieć "Boże, daj mi siłę, proszę". Sama nie wiem dlaczego, ale właśnie teraz wykonuję ten oto gest. Nie wiem czy to coś da, ale na pewno nie zaszkodzi. Z tą myślą odpalam silnik i odjeżdżam.


Wykorzystane fragmenty: Linkin Park - New Divide, Rihanna - Only Girl (In The World), Jay-Z feat. Kanye West - Niggas In Paris, Fort Minor - There They Go, Nicki Minaj - Young Forever, Dżem - Czerwony Jak Cegła.

Cytaty: Linkin Park - Qwerty, 30 Seconds To Mars - Closer To The Edge (Video), Def Leppard - Women, Nirvana - Lithium, David Guetta feat. Nicki Minaj - Turn Me On, happysad - Mów mi dobrze, Chris Crocker - I Want Your Bite, ACDC - Let Me Put My Love Into You, Rihanna - S&M, T.Love - I Love You, Linkin Park - Debris.